Rosa Radom po sześciu wygranych z rzędu doznała porażki we Wrocławiu. Gracze Wojciecha Kamińskiego byli bezradni w trzeciej kwarcie, którą przegrali aż 8:23! Na pocieszenie radomian pozostaje fakt, że w u siebie wygrali większą różnicą punktów.
- Chciałbym pogratulować Śląskowi i trenerowi Rajkoviciowi, bo w przeciągu całego meczu byli lepszym zespołem - powiedział na gorąco po meczu trener Rosy.
[ad=rectangle]
Gracze z Radomia po pierwszej połowie wygrywali 36:33, ale na drugą połowę Śląsk wyszedł odmieniony. Koszykarze Emila Rajkovicia wykorzystali błędy Rosy i wyszli na prowadzenie, którego nie oddali już do końca spotkania. - Nie wykorzystaliśmy swoich szans w pierwszej połowie - zagraliśmy dobrze w obronie, ale popełnialiśmy szkolne błędy i nie zdołaliśmy odskoczyć drużynie Śląska - dodaje Kamiński.
Co według szkoleniowca Rosy zadecydowało o porażce jego zespołu? - Faule przy zbiórkach w ataku, źle rozegrana końcówka oraz przewinienia, które owocowały skutecznie wykonywanymi osobistymi przez graczy Śląska, którzy tym samym odrabiali straty.
- W drugiej połowie wrocławianie nas zdominowali, zagrali skutecznie w kontrataku, a ważne rzuty wpadały Łukaszowi Wiśniewskiemu. Nie sposób też zauważyć ilości strat - popełniliśmy aż 22, co na pewno walnie pomogło Śląskowi. Mielibyśmy zdecydowanie więcej szans na wygraną gdybyśmy zmusili wrocławian do gry w ataku pozycyjnym -
dodał Kamiński.
Radomianie nie załamują rąk, bo w następnej kolejce czeka ich kolejny ważny mecz z AZS-em Koszalin, który także walczy o jak najwyższą lokatę przed play-off. - Na porażce ze Śląskiem świat się nie kończy. Za tydzień gramy mecz z AZS-em i musimy już myśleć tylko o tym spotkaniu. Jeśli chcemy szukać jakichkolwiek pozytywów meczu we Wrocławiu to dobrze, że nie przegraliśmy większą różnicą punktów niż wygraliśmy u siebie - zakończył trener Rosy Radom.