Żółto-czarni przegrali tym samym piąty z rzędu mecz w Tauron Basket Ligi i ustanowili nowy niechlubny rekord klubu w tym względzie. Ciekawostką jest fakt, że w tym sezonie sopocianie mieli już cztery porażki z rzędu, ale teraz "poprawili" ten wynik. Spotkanie z Wilkami Morskimi Szczecin miało być na przełamanie i wyjście na zwycięską ścieżkę. Gracze Mihailo Uvalina udowodnili jednak, że potrafią grać w koszykówkę i zaczynają prezentować się coraz lepiej.
[ad=rectangle]
- Uważam, że zagraliśmy słabe zawody. Mieliśmy kilka momentów, w których nasza gra wyglądała całkiem nieźle, ale co z tego, skoro znów przegraliśmy? Czuliśmy nieco presję na swoich plecach, że przegraliśmy kilka meczów z rzędu, ale nie chcę tego brać jako wytłumaczenie - mówi Bojan Popović, który bardzo odważnie wszedł do drużyny Trefla Sopot. Serbski rozgrywający zanotował w piątek 12 punktów i sześć asyst.
- Musimy zacząć wszystko od zera. Nie ma innego wyjścia - dodaje Popović, który w piątek zagrał 28 minut, z kolei Sarunas Vasiliauskas na parkiecie przebywał 13 minut mniej. Wcześniej to Litwin był pierwszym rozgrywającym Trefla.
Sopocianie w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła był słabszy od Wilków Morskich. Goście zanotowali 17 asyst, przy 14 Trefla (zbiórki 29-26). - Musimy wyciągnąć wnioski z takiego spotkania. Nie pozostaje nam nic innego jak trenować dwa razy ciężej na zajęciach - ocenia Darius Maskoliunas, szkoleniowiec Trefla Sopot.
Żółto-czarni po 20 rozegranych kolejkach mają już tyle samo punktów, co Anwil Włocławek (wcześniej sopocianie wyprzedzali ekipę z Kujaw o kilka oczek). W następnej rundzie spotkań obie drużyny zmierzą się ze sobą w Ergo Arenie.