Najpierw muszę zacząć grać - rozmowa z Kamilem Łączyńskim, rozgrywającym Rosy Radom

Kamil Łączyński jest jednym z kandydatów do wyjazdu na Eurobasket. Jak podkreślił rozgrywający Rosy Radom do tego potrzebne są regularne występy, a tych mu trochę brakuje.

Kamil Górniak: Nie mieliście dobrego początek meczu z Jeziorem, ale udało wam się szybko pozbierać i jeszcze w pierwszej kwarcie doszliście rywali. Potem było na styku i dopiero w ostatniej odsłonie osiągnęliście przewagę.

Kamil Łączyński: To prawda. Myślę, że może wpływ na to miało to, że przyjechaliśmy na to spotkanie w dniu meczu. To pierwszy taki przypadek w tym sezonie i może ta głową nie była taka, jak być powinna. Wiedzieliśmy, że mamy przewagę w rotacji i musimy grać konsekwentnie swój basket. W końcówce trzeciej odsłony i w ostatniej kwarcie przyspieszyliśmy i to przyniosło efekt. Rywale byli już zmęczeni.

No właśnie ta rotacja była kluczowa. Trener Wojciech Kamiński przeprowadzał bardzo dużo zmian.

- Tak się ułożyło, że pewien fragment meczu zagraliśmy bardzo dobrze. Na przełomie trzeciej i czwartek kwarty zdobyliśmy 15 oczek z rzędu i prowadziliśmy różnicą kilkunastu punktów. Kontrolowaliśmy wtedy już mecz. Rywale walczyli ambitnie, ale my graliśmy spokojnie i nasza wygrana nie była raczej zagrożona.
[ad=rectangle]
Do przerwy gracze, którzy pojawili się w wyjściowej piątce lekko zawodzili i trener wpuścił na parkiet rezerwowych, którzy zdołali utrzymać dobry dla was wynik.

- To jest jedna z naszych mocniejszych stron. Zawodnicy, którzy wchodzą z ławki potrafią dać z siebie bardzo dużo i pociągnąć zespół do lepszej gry zarówno w obronie jak i w ataku. Tak musimy grać w kolejnych potyczkach, bo w Tarnobrzegu to przyniosło efekt.

A jak pan oceni wasze wyniki w tej pierwszej rundzie. Chyba nieco większe apetyty były w Radomiu.

- Możliwe, że tak, ale naszym celem jest miejsce w czołowej szóstce. Takie są oczekiwania prezesa. Na razie jesteśmy w tej szóstce. Mogliśmy co prawda mieć o jedno zwycięstwo więcej, ale trzeba pamiętać, że poza porażką w Toruniu, pozostaje nasze przegrane były z zespołami z czołówki. Czarni po zmianie trenera wygrali już pięć gier z rzędu, a porażki w Zielonej Górze, Zgorzelcu czy Koszalinie ujmy nam nie przynoszą. Gra może bardziej i jest ona do poprawy. Bilans 10:5 nie jest najgorszy, ale trzeba też pamiętaj, że w rundzie rewanżowej tych mocniejszych przeciwników mamy u siebie. Na pewno będzie ta runda trudniejsza, ale mamy mocny i szeroki skład i nie musimy się obawiać o dyspozycję przeciwników tylko patrzeć na siebie i poprawiać błędy.

No właśnie wyniki może nie są złe, ale czegoś w waszej grze jeszcze chyba brakuje, bo na papierze kadrę macie naprawdę mocną.

- Oczywiście, ale w każdym nawet najlepszym meczu można znaleźć jakieś elementy, które są do poprawy. W sporcie liczą się jednak przede wszystkim zwycięstwa. Nawet jak grasz super zawody, na świetnej skuteczności, to możesz przegrać zawody, bo rywal może grać jeszcze lepiej. Nie unikniemy błędów, nie jesteśmy robotami. Nawet najlepsi nie unikną błędów. Mało kto się spodziewał, że Trefl wygra w Zgorzelcu. Każdy może trafić na słabszy dzień. Dlatego ważne jest, żeby móc kim zastąpić tego gracze, któremu w danym momencie nie idzie.

W tym roku Eurobasket. Zapewne chciałbym pan się znaleźć w kadrze na ten turniej i ten sezon będzie ważny właśnie dla pana i innych kandydatów do gry w kadrze.

- Możliwe. Najpierw muszę zacząć grać i mieć szansę pokazania swoich umiejętności. Myślę, że z trenerem Taylorem będę rozmawiał o kadrze, ale to jeszcze odległy temat. Jeszcze jest pięć miesięcy grania w lidze i na tym trzeba się skupić.

W eliminacjach wypadliście całkiem nieźle i wydaje się, że jest progres w grze reprezentacji.

- Oczywiście, że tak. Przede wszystkim była bardzo fajna atmosfera. Jeden wspierał drugiego. Wtedy łatwiej się buduje taktykę, relacje na boisku. Funkcjonowaliśmy bardzo fajnie, a jak dojdą jeszcze czołowi gracze jak Marcin Gortat czy Maciek Lampe do drużyna będzie jeszcze silniejsza. Trzeba będzie jeszcze to fajnie poukładać, bo nazwiska nie grają. Trener Mike Taylor jest jednak taką osobą, która będzie potrafiła to wszystko poukładać i w końcu odniesiemy sukces na arenach międzynarodowych.

Kamil Łączyński liczy, że nadal będzie brany pod uwagę do gry w kadrze przez trenera Mike Taylora
Kamil Łączyński liczy, że nadal będzie brany pod uwagę do gry w kadrze przez trenera Mike Taylora

Do Turowa Zgorzelec dołączył niedawno Olek Czyż, mówi się, że do Polski trafić może też Jakub Wojciechowski. Ci zawodnicy będą mogli dzięki temu także się pokazać trenerowi i będą też mogli być brani pod uwagę do wyjazdu na turniej.

- Pewnie, że tak. Im większa rywalizacja o miejsce w składzie tym lepiej. Nikt na to nie będzie narzekał. Każda rywalizacja podnosi umiejętności. Ten sezon pokazuje, że nasza liga jest mocna, chcą w niej grać dobrze zawodnicy. Każdemu przyniesie to pozytywny skutek. Gra z najlepszymi powoduje, że stajesz się lepszym graczem. Trzeba jednak też pamiętać, że nasi rywale nie odpoczywają na leżakach tylko ciężko pracują. Spodziewam się trudnego turnieju, ale ci którzy pojadą, a będą to najlepsi gracze, dadzą z siebie wszystko i trzeba będzie im życzyć jak najlepiej.

W ogóle ten sezon to takie wielkie powroty do ekstraklasy. Wielu graczy, którzy kiedyś byli w niej gwiazdami znów pojawiają się na parkietach w polskich halach.

- Dokładnie. To sprzyja, bo ściąga kibica na hale i przed telewizory. Jest magazyn o koszykówce i fajnie to się nakręca. Polacy grają coraz lepiej, stają się czołowymi postaciami w swoich zespołach i na tym to powinno wszystko polegać. Będą pojawiać się sponsorzy, jeszcze lepsi zawodnicy. Ta liga z roku na rok powinna być coraz silniejsza.

Źródło artykułu: