- Martinez zwraca uwagę na najmniejsze szczegóły: pod jakim kątem stawiasz zasłonę, w jakim tempie wybiegasz po piłkę, a także czy przychodzisz na trening wystarczająco wcześnie, aby się właściwie skoncentrować - w taki sposób mówi o swoim nowym szkoleniowcu jedyny Polak grający na co dzień w Hiszpanii, Michał Ignerski. Będąc skoncentrowanym przede wszystkim na detalach oraz taktycznych kruczkach koszykówki, obecny trener Cajasolu Sewilla Pedro Martinez doskonale zdaje sobie jednak sprawę, że z tym materiałem, z którym ma do czynienia bardzo ciężko będzie utrzymać się wśród najlepszych. Z tego też powodu, były szkoleniowiec Akasvayu Girony odkąd tylko przybył do Sewilli, naciskał zarząd klubu, by ten dokonał znaczących wzmocnień składu.
Choć rozważano wiele kandydatur, ostatecznie trener Martinez zdecydował się pozyskać Amerykanina Nika Canera-Medleya. Mierzący 203 cm, 25-letni zawodnik to absolwent uczelni Maryland, którą ukończył w roku 2006. W 32 grach podczas swojego ostatniego sezonu w lidze NCAA uzyskiwał przeciętnie 15,3 punktu oraz 6,3 zbiórki a także 2,1 asysty na mecz. Będąc pełnym nadziei na angaż w NBA, Caner-Medley udał się na ligę letnią do Las Vegas by reprezentował zespół Detroit Pistons, lecz nie udało mu się podpisać umowy. Z tego też tytułu Amerykanin przeniósł się do zespołu Artland Dragons Quakenbrueck, choć nie porzucił swoich marzeń o najlepszej lidze świata. Po rocznym pobycie w Niemczech ponownie udał się do swojej ojczyzny by zagrać w lidze letniej, tym razem w barwach Sacramento Kings. Wiodło mu się na tyle dobrze, iż włodarze "Królow" zaproponowali mu krótkoterminowy kontrakt. Ostatecznie silny skrzydłowy nie zagrzał zbyt długo miejsca w Sacramento i wybrał grę w Grupo Dunas Gran Canara. W 7 meczach ULEB Cup notował przeciętnie 13,6 punktu i 4,9 zbiórki, lecz zdecydowanie słabiej spisywał się w rozgrywkach ACB (tylko 7,8 punktu i 4,3 zbiórki).
Podpisanie umowy z Cajasol Sewillą zakończyło kilkumiesięczny epizod w karierze zawodnika bez przynależności do żadnego klubu. W lipcu bowiem Amerykanin bronił barw Los Angeles Lakers w lidze letniej, by następnie parafować umowę z Upea Capo d’Orlando. Jak się jednak później okazało, włoski klub został wykluczony z rozgrywek, a wszyscy koszykarzy nagle znaleźli się bez pracy. Warto dodać, iż Caner-Medley nie jest pierwszym koszykarzem, który przeniósł się do Cajasol z włoskiego pechowca. Wcześniej tą samą drogą podążył Tyus Edney.
Amerykanin, zapytany podczas konferencji prasowej czy zdaje sobie sprawę z poważnej sytuacji, w jakiej znajduje się obecnie Cajasol, bez wahania przytaknął dziennikarzom. - Wiem, że moja nowa drużyna nie zaczęła sezonu dobrze ale z tego co się dowiedziałem - jest tutaj nowy trener co oznacza nową jakość i to, że wszystko zaczyna się od początku. Słyszałem, że chce on zmienić przede wszystkim nasze nastawienie i od podstaw zbudować nowego ducha w zespole. Również i mój transfer ma być elementem, który poprawi ogólną sytuację w drużynie. Caner-Medley długo nie chciał powiedzieć paru słów na swój temat, stwierdzając, iż to nie jednostka powinna być w centrum uwagi, zaś zespół. - Mogę powiedzieć jedynie, że dam z siebie wszystko na treningach i meczach. Jestem koszykarzem inteligentnym, które podejmuje dobre decyzje na parkiecie. Potrafię nieźle zbierać. Ale przecież nie ja jestem najważniejszy. Najważniejsze to wygrywać mecze i jak najszybciej wyjść z tej fatalnej sytuacji, w której się obecnie znajdujemy. Żeby tak się stało, każdy musi dać z siebie sto procent swoich możliwości - zakończył Amerykanin.