Dąbrowianie bez wygranej na własnym parkiecie. Mateusz Dziemba: Może wszyscy za bardzo chcemy?

Beniaminek TBL pokazuje się z dobrej strony w starciach z najlepszymi, lecz w końcówkach meczów jego gra jest nieskuteczna. Mateusz Dziemba próbował znaleźć przyczynę sześciu porażek we własnej hali.

Dąbrowscy koszykarze są beniaminkiem TBL. O ile w pierwszych kolejkach można było mówić o braku ogrania na poziomie ekstraklasy i "okresie ochronnym" dla drużyny, o tyle w miarę upływu czasu oczekiwania względem zespołu rosły, a podstawą do tego była gra Zagłębiaków.
[ad=rectangle]
Mimo że MKS Dąbrowa Górnicza plasuje się na ostatnim miejscu w tabeli, to w bieżącym sezonie był w stanie walczyć jak równy z równym z najlepszymi ekipami ligi - Stelmetem Zielona Góra czy PGE Turowem Zgorzelec, a po drodze nieznacznie przegrali z Energą Czarnymi Słupsk. Jednak dobrej gry nie wystarczało do odniesienia zwycięstwa, mimo że w pojedynku z mistrzami Polski dąbrowianie mogli się pokusić o wygraną. Porażek w meczach z ekipami dużo lepszymi można było się spodziewać, lecz problemem MKS-u są również przegrane w spotkaniach z ekipami, prezentującymi zbliżony poziom.

[i]

- Jak widać, potrafimy prezentować dobrą koszykówkę w starciach z czołowymi drużynami i do ostatniej minuty bić się z nimi o zwycięstwo. Musimy natomiast być zdecydowanie bardziej skoncentrowani w meczach z ligowymi średniakami -[/i] ocenił Mateusz Dziemba.

Przed Zagłębiakami ostatni mecz w roku 2014 na własnym parkiecie. Aktualny bilans MKS-u w domowych pojedynkach wynosi sześć porażek. Dąbrowianie chcą odczarować swoją halę, ale czeka ich bardzo trudne zadanie - w sobotę podejmą bowiem WKS Śląsk Wrocław.

Z czego wynika tak czarny bilans MKS-u w dąbrowskiej hali? - Nie wiem, z czego się to bierze. Może wynika z tego, że wszyscy bardzo chcemy. Dlatego każdy pragnie wziąć wszystko na swoje barki, w pojedynkę przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść. A takie indywidualne zrywy, niestety, się nie sprawdzają - przyznał Dziemba.

Przed podopiecznymi Wojciecha Wieczorka konfrontacja z wymagającym przeciwnikiem, który może skrzętnie wykorzystać ich błędy w końcówkach. - Przede wszystkim musimy jak najszybciej zapomnieć o ostatnich dwóch meczach, które naprawdę mogliśmy wygrać (z Anwilem Włocławek i Wikaną Start Lublin - przyp. red.). Gdzieś nam te końcówki uciekają - zamiast postawić kropkę nad "i" i odskoczyć w końcówkach, to rywale osiągają przewagę, a wtedy jest już za późno na gonienie wyniku - podkreślił Mateusz Dziemba, jeden z czołowych polskich graczy MKS-u.

Komentarze (0)