Cleveland Cavaliers powstali z kolan

Cleveland Cavaliers i Los Angeles Clippers powracają na właściwe tory. Ci pierwsi podnieśli się po czterech porażkach z rzędu. W poniedziałek do gry powrócił Derrick Rose.

Chris Paul i Blake Griffin wznieśli się na wyżyny swoich możliwości, a Los Angeles Clippers wreszcie przypominali drużynę, która ma prawo myśleć o wywalczeniu mistrzowskiego trofeum. Podopieczni Doca Riversa zdominowali Charlotte Hornets w walce podkoszowej, umieścili w koszu 15 na 32 oddane rzuty zza łuku i z dużym zapasem odnieśli ósme zwycięstwo w trwających rozgrywkach.
[ad=rectangle]
Szerszenie z Północnej Karoliny na otwarcie nowego sezonu pokonały we własnej hali Milwaukee Bucks, ale później było już tylko gorzej. Hornets ostatni raz opuszczali parkiet z tarczą 14 listopada, a porażka z Clippers jest już dla nich szóstą z rzędu. - Nie możemy tracić ducha. Na to żeby być w tej lidze dobrym zespołem, składa się wiele czynników. Najlepsi mają twardych i dumnych graczy - podsumował trener gospodarzy, Steve Clifford.

W poniedziałek nie do zatrzymania okazał się eksportowy duet LA Clippers Chris Paul - Blake Griffin. Obaj zawodnicy uzupełniali się nawzajem i często decydowali na akcję typu pick and roll. Perfekcyjny CP3 zanotował 22 punkty, 5 zbiórek i 15 asyst, a 22 oczka, 16 zebranych piłek i 9 kluczowych podań uzbierał Griffin. - Blake i Chris nadali nam rytmu po obu stronach parkietu i myślę, że to była różnica - mówił po meczu szkoleniowiec zwycięzców, Doc Rivers.

Świetne wejście z ławki zaliczył ponadto Jamal Crawford. Doświadczony strzelec spędził na placu boju 26 minut, a w tym czasie zaaplikował rywalom 5 rzutów zza łuku i skompletował w sumie 21 punktów.

Po czterech klęskach z rzędu, Cleveland Cavaliers powracają na właściwe tory. Kawalerzyści funkcjonowali jak jeden wspólny organizm - zaliczyli 30 drużynowych asyst - ograniczyli ofensywne poczynania Orlando Magic do minimum, nie przegrali nawet kwarty i wreszcie mogli opuszczać parkiet w dobrych nastrojach.

Zważając na wysokie prowadzenie, David Blatt postanowił ograniczyć minuty swoich liderów i desygnować do gry graczy drugoplanowych. Jeden z lepszych występów w kampanii 2014/2015 zaliczył mimo wszystko LeBron James. Były gracz Miami Heat dostarczył Cavaliers 29 punktów, a do tego dołożył jeszcze 4 zbiórki, 11 asyst i 3 przechwyty. Jednego oczka do double-double zabrakło Tristanowi Thompsonowi, który zebrał 11 piłek i zaliczył dwa bloki.

- Jestem swoim największym krytykiem. Nie byłem zadowolony ze swojej postawy w zeszłym tygodniu. Nikt nie wywiera na mnie większej presji, niż ja sam - mówi LBJ. Co ciekawe, zarówno Cleveland Cavaliers (6-7), jak i Orlando Magic (6-10) mają na swoim koncie sześć triumfów. Zespół z Florydy przed dziesiątą porażką nie uratował nawet Victor Oladipo, autor dwudziestu dwóch oczek i dziewięciu zbiórek.

LBJ: Jestem swoim największym krytykiem
LBJ: Jestem swoim największym krytykiem

Portland Trail Blazers nie zwalniają tempa. Smugi wygrały już ósmy mecz z rzędu, a coraz bliżej niechlubnego rekordu New Jersey Nets z sezonu 2009/2010 są Philadelphia 76ers. Katem Szóstek okazał się w poniedziałek LaMarcus Aldridge, który wywalczył 33 punkty, trafiając 13 na 20 oddanych rzutów z gry.

Nogi z gazu nie zdejmują też liderzy Konferencji Wschodniej. Chociaż Phoenix Suns nie można odmówić walecznej postawy, Dinozaury z Kanady pokonały oponentów 104:100. Przyjezdni wygrali czwartą partię 34:23, lecz w końcówce stoickim spokojem wykazał się DeMar DeRozan. 25-latek trafił cztery rzuty osobiste i przypieczętował dwunastu, a piaty kolejny sukces Raptors.

Klasą dla samego siebie był Jonas Valanciunas. Litewski podkoszowy notując 27 oczek (10/11 z gry, 7/8 z linii rzutów wolnych) ustanowił swoje nowe career-high.

Carmelo Anthony w spotkaniu z Houston Rockets spędził na boisku zaledwie 18 minut, ale i tak zdążył zdobyć 14 punktów i zostać najlepszym strzelcem swojej drużyny. Melo w drugiej kwarcie zaczął odczuwać duży ból i zmuszony był przedwcześnie opuścić arenę zmagań. New York Knicks ulegli gospodarzom 86:91, a 12 ostatnich punktów w meczu zdobył dla Rakiet James Harden. Brodacz miał ich w sumie 36.

Dużą niespodziankę sprawili w poniedziałek Indiana Pacers. Drużyna z Indianapolis pokonała faworyzowanych Dallas Mavericks 111:100, 29 oczek wywalczył Donald Sloan, a zespół pod batutą Franka Vogela nawet pod nieobecność swoich liderów legitymuje się przyzwoitym bilansem 6-8.

Derrick Rose powrócił do składu Chicago Bulls, miał 18 punktów i 5 asyst w 25 minut, a jego ekipa po zaciętym pojedynku pokonała Utah Jazz. Świetnie spisywał się Jimmy Butler, który wywalczył 25 oczek. 23 punkty i 9 zbiórek dorzucił Pau Gasol.

Wyniki:

Charlotte Hornets - Los Angeles Clippers 92:113 (23:31, 30:25, 17:22, 22:35)
(Zeller 17, Jefferson 16, Walker 15 - Griffin 22, Paul 22, Crawford 21, Redick 17)

Cleveland Cavaliers - Orlando Magic 106:74 (26:16, 30:22, 25:20, 25:16)
(James 29, Varejao 14, Love 12, Irving 12 - Oladipo 22, Vucevic 18)

Philadelphia 76ers - Portland Trail Blazers 104:114 (20:24, 32:26 28:39, 24:25)
(Carter-Williams 24, Sims 22, Wroten 20 - Aldridge 33, Matthews 17, Lillard 16)

Toronto Raptors - Phoenix Suns 104:100 (29:26, 25:22, 27:18, 23:34)
(Valanciunas 12, DeRozan 23, Williams 17 - Bledsoe 25, Markieff Morris 17, Thomas 16)

Houston Rockets - New York Knicks 91:86 (27:26, 24:20, 18:23, 22:17)
(Harden 36, Motiejunas 13, Ariza 10 - Anthony 14, Calderon 9, Wear 9)

Dallas Mavericks - Indiana Pacers 100:111 (24:25, 26:30, 28:30, 22:26)
(Ellis 24, Nowitzki 22, Parsons 16 - Sloan 29, Scola 14, Stuckey 12, Hill 12)

Utah Jazz - Chicago Bulls 95:97 (14:30, 27:26 36:22, 18:19)
(Favors 21, Kanter 19, Burke 18 - Butler 25, Gasol 23, Rose 18)

Źródło artykułu: