Duży spokój w obozie AZS Koszalin. "Jeszcze nic nie osiągnęliśmy"

Koszalinianie po siedmiu meczach na swoim koncie mają aż sześć zwycięstw. Jednakże w obozie Akademików nikt z tego powodu nie wpada w samozachwyt. - Jeszcze nic nie osiągnęliśmy - mówią nam w klubie.

AZS Koszalin pod wodzą Igora Milicicia świetnie rozpoczął obecne rozgrywki. Akademicy pozostawili w pokonanym polu - m.in. Asseco Gdynia, Trefla Sopot, czy Energę Czarnych Słupsk. Koszalinianie musieli uznać wyższość jedynie Stelmetu Zielona Góra, który rozegrał wówczas najlepsze zawody w tym sezonie. Mimo tak dobrego początku nikt w Koszalinie nie popada w euforię.

- Trzeba spokojnie spojrzeć na sytuację. To dopiero siódma kolejka i nic tak naprawdę nie wygraliśmy. Dopiero po 30. kolejce spojrzymy w tabelę i zobaczymy, gdzie jesteśmy. Teraz sytuacja jest dobra, ale za trzy kolejki może to wyglądać zupełnie inaczej - spokojnie tłumaczy obecną sytuację Igor Milicić, szkoleniowiec AZS Koszalin.

[ad=rectangle]

W okresie wakacyjnym władze koszalińskiego klubu wykonały bardzo dużo pracy, żeby odbudować wizerunek klubu po słabym sezonie 2013/2014. Mimo sporego budżetu - zespół zdołał ledwo wywalczyć awans do play-offów, w którym został szybko odprawiony przez PGE Turów Zgorzelec. Trzeba powiedzieć, że klub bardzo sprawnie działał na rynku transferowym. Udało się zakontraktować m.in. byłą gwiazdę TBL - Qyntela Woodsa.

- Wszystko jest poukładane na swoim miejscu i dlatego mamy taki bilans, jaki wszyscy widzą. Aczkolwiek po raz kolejny powtórzę się, że za nami dopiero siedem kolejek. Myślę, że w połowie stycznia, kiedy zakończy się pierwsza runda, to wówczas będziemy w stanie coś wiarygodnego powiedzieć na temat ligi i naszej sytuacji - dodaje Milicić, który przekonał wszystkich zawodników do ciężkiej pracy.

- Moi zawodnicy wierzą, że ciężka praca przyniesie korzyści. Wydaje mi się, że kluczem do naszych sukcesów jest fakt, że my myślimy o każdym następnym rywalu, a nie o dalekich celach. Gramy mocno w obronie i staramy się wykorzystywać nasz talent w ofensywie - dodaje Chorwat z polskim paszportem.

Źródło artykułu: