Sacramento Kings ograli Chicago Bulls, LA Clippers pokonali Miami Heat

Chicago Bulls bez Derricka Rose'a i Pau Gasola ponieśli czwartą porażkę w sezonie, a na właściwe tory powracają Los Angeles Clippers. Byki uległy tym razem świetnie dysponowanym Sacramento Kings.

To nie był dla Los Angeles Clippers wymarzony początek nowego sezonu. Zespół z Hollywood zaliczył kilka potknięć, które po dziewięciu rozegranych spotkaniach poskutkowały bilansem 5-4. Dyspozycja jednych z pretendentów do tytułu mistrzowskiego pozostawiała wiele do życzenia, lecz teraz ich gra z każdym kolejnym ligowym spotkaniem wznosi się na wyższy poziom. Na dowód tego przytoczyć można chociażby okazały triumf nad Orlando Magic i bezapelacyjne zwycięstwo z Miami Heat.
[ad=rectangle]
Goście z Miasta Aniołów znokautowali trzykrotnych czempionów NBA już w pierwszej kwarcie, która padła ich łupem w stosunku 39:15. Podopieczni Erika Spoelstry nie potrafili powstać z kolan, pomimo dużych starań nie udało im się zniwelować dzielącego dystansu i opuszczali parkiet na tarczy już po raz szósty w trwających rozgrywkach.

Miami Heat ponownie musieli radzić sobie bez kontuzjowanego Dwyane'a Wade'a. Chris Bosh dwoił się i troił, uzbierał 28 punktów i 7 zbiórek, ale miejscowi z Florydy ulegli rywalom 93:110. - Po takiej pierwszej kwarcie nie mieliśmy już żadnych szans - przyznał podkoszowy. 17 oczek skompletował wchodzący z ławki rookie Shabazz Napier.

LA Clippers umieścili w koszu 56-procent rzutów z pola, 42 zza łuku, a ponadto zdominowali rywali w grze podkoszowej, gdzie zdobyli aż 44 punkty przy dwudziestu sześciu gospodarzy. Duża w tym zasługa DeAndre Jordana, który zaaplikował rywalom sześć skutecznych prób - a raczej wsadów. - Myślę, że to rzadko spotykane. Idealnie mieć takiego faceta w zwycięskiej drużynie - chwalił Jordana szkoleniowiec przyjezdnych, Doc Rivers.

Świetnie grali też Chris Paul i Blake Griffin. Obaj zapisali w swoich dorobkach po 26 oczek, a rozgrywający miał dodatkowo 12 asyst. To już siódme double-double CP3 w kampanii 2014/2015. - Robimy to, co powinniśmy robić - podsumował siódme zwycięstwo Paul.

Sacramento Kings znów zaskakują. Zespół z Kalifornii ograł tym razem Chicago Bulls. Tom Thibodeau, szkoleniowiec przyjezdnych musiał sobie radzić bez Derricka Rose'a i Pau Gasola. MVP z 2011 roku cały czas zmaga się z urazem ścięgna. Hiszpan z kolei ma problemy z łydką. - Staram się wrócić jak najszybciej, ale poczekam, aż będę gotów w 100-procentach - mówi D-Rose. - Myślę, że będziemy mieli wielki rok - dodaje 26-latek.

Byki z Illinois były napędzane w czwartek przez Jimmy'ego Butlera, który wywalczył 23 punkty i zebrał 8 piłek. Gorzej spisywał się jednak chociażby Joakim Noah. Center miał 12 oczek, 11 zbiórek i 6 asyst, ale nie radził sobie w ofensywie, gdzie przestrzelił 7 oddanych rzutów. Problemy ze skutecznością mieli też Kirk Hinrich, Taj Gibson i Mike Dunleavy.

Derrick Rose opuścił już siódmy mecz w sezonie
Derrick Rose opuścił już siódmy mecz w sezonie

W szeregach Kings koncertową partię rozegrali przede wszystkim DeMarcus Cousins i Darren Collison. Boogie zapisał na swoim koncie 22 punkty i 14 zbiórek, a 17 oczek, 6 zebranych piłek i 12 kluczowych podań zaliczył rozgrywający. - On ma mój szacunek. Kocham go - w swoim stylu komplementował po meczu Cousins Collisona.

Wyniki:

Miami Heat - Los Angeles Clippers 93:110 (15:39, 25:19, 26:30, 27:22)
(Griffin 26, Paul 26, Redick 14, Jordan 12 - Bosh 28, Napier 17, Chalmers 13, Deng 13)

Sacramento Kings - Chicago Bulls 103:88 (22:29, 30:18, 28:21, 23:20)
(Cousins 22, Gay 20, Collison 17 - Butler 23, Gibson 12, Dunleavy 12, Brooks 12, Noah 10)

Źródło artykułu: