Spotkanie mocnym uderzeniem rozpoczęli przyjezdni i po trzech minutach prowadzili już 10:2. Wszystko za sprawą niezawodnego Łukasza Pacochy któremu ''wpadał'' praktycznie każdy rzut. Sokół nie mógł znaleźć właściwego rytmu gry. Miejscowi oddawali wymuszone rzuty, które nie chciały lądować w koszu gości. Dopiero na dwie minuty przed końcem kwarty z półdystansu nie pomylił się Bartosz Dubiel i łańcucianie zaczęli wychodzić na prostą. Tyszanie jednak nie odpuszczali i gnębili gospodarzy kolejnymi trafieniami doprowadzając do prowadzenia po pierwszej kwarcie 21:13.
Drugie dziesięć minut meczu to zupełnie inna gra obydwu zespołów. Przez trzy minuty kibice mogli oglądać jedynie niecelne rzuty, faule i straty po obydwu stronach parkietu. Dopiero w połowie kwarty łańcucianie zaczęli pogoń za wynikiem. Seriami rzutów za dwa punkty popisywali się Tomasz Pisarczyk i Bartosz Dubiel, którzy w szybkim tempie doprowadzili do wyniku 21:25. Przyjezdni nie stali w miejscu i po kiepskim momencie z powrotem zaczęli odskakiwać rywalom. Jednak nie na długo. Pierwszą połowę meczu zakończył z linii rzutów osobistych Adrian Mroczek oraz wynik 29:31 dla tyszan.
Dłuższa przerwa zmobilizowała gospodarzy do działania. Drugą część spotkania to właśnie oni rozpoczęli od mocnego ataku. Po niespełna minucie prowadzili 7:0 (36:31) po kolejnych rzutach Mroczka i Dubiela. Zespół Białej Gwiazdy gubił się na boisku oddając wymuszone rzuty i ocierając się o błąd 24 sekund. Jednak na trzy minuty przed końcem kwarty team Tomasza Służałka zaczął wracać z dalekiej podróży. Dali o sobie znać Mirosław Frankowski i Mariusz Markowicz, którzy doprowadzili do kolejnego remisu (39:39). Końcówka należała jednak do miejscowych. Dwa na cztery rzuty osobiste wykorzystał Michał Kułyk, a w sytuacjach podkoszowych nie mylił się Dubiel. Po trzydziestu minutach gry Sokół prowadził 47:42.
Początek jak się zdawało ostatniej kwarty to lustrzane odbicie pierwszej. Łańcucianom puściły nerwy i zaczęli grać nie dokładnie. Po rzutach Frankowskiego był kolejny remis(48:48). Dopiero na trzy minuty przed planowanym końcem spotkania Sokół zaczął zdobywać punkty. Tym razem dali o sobie znać Ireneusz Chromicz i Tomasz Pisarczyk, którzy nie mylili się zarówno z półdystansu jak i na linii rzutów osobistych. Goście jednak nie spali i szybko odrobili stracone punkty - głównie za sprawą praktycznie nie zawodzącego w całym meczu Pacochy. Końcówka to niesamowite emocje i... spudłowana ''trójka'' Dubiela. Na tablicy wyników wyświetlił się remis 60:60 i o Victorii miała rozstrzygnąć dogrywka.
Emocje w dogrywce sięgnęły zenitu i ludziom o słabym sercu groził zawał. Nic się nikomu nie stało i kibice mogli w dalszym ciągu oglądać niesamowity pojedynek. Przez całe pięć minut obydwie drużyny grały kosz za kosz, faul za faul. Gdy wydawało się, że któraś z ekip ma już zwycięstwo w kieszeni wówczas następował odwet rywali. Ostatnie trzydzieści sekund nadterminowego czasu gry to prężna obrona Sokoła i rzut za trzy punkty Piotra Pustelnika, który doprowadził do drugiej dogrywki.
Kibice zgromadzeni na łańcuckiej hali oglądali ją na stojąco i z sercem pod gardłem. Znów rozpoczęła się walka kosz za kosz gdzie swoje przysłowiowe ''trzy grosze'' wtrącali sędziowie. Za pięć przewinień boisko musiał opuścić Zmarlak, a po następnej akcji w jego ''ślady'' poszedł Dubiel. Ostatnia minuta spotkania należała już tylko do łańcucian. Po mądrze rozegranej akcji z półdystansu nie pomylił się Jaromir Szurlej, a po faulu Frankowskiego również on utrzymał stalowe nerwy i nie pomylił się na linii rzutów osobistych. Ciężko wywalczona Victoria Sokoła Łańcut stała się faktem. Pokonali Big Star Tychy 79:76.
PTG Sokół Łańcut - BIG STAR Tychy 79:76 (13:21, 16:10, 18:11, 13:18 d.8:8 d.11:8)
Sokół: B.Dubiel 25 (1), T.Pisarczyk 16, I.Chromicz 10, M.Kułyk 8 (1), Ł.Kwiatkowski 8, A.Mroczek-Truskowski 6, J.Szurlej 6, P.Podolec 0, W.Pisarczyk 0.
Big Star: Ł.Pacocha 31 (2), M.Frankowski 17 (1), P.Pustelnik 8 (2), D.Kulig 8, P.Zmarlak 5 (1), M.Markowicz 4, T.Bzdyra 3, K.Mielczarek 0.