Broda we Włocławku będzie rosła - wywiad z Andreą Crosariolem, centrem Anwilu Włocławek

Andrea Crosariol zdążył dołączyć do Anwilu Włocławek kilka dni temu i powoli aklimatyzuje się w nowym zespole. - Konrad powiedział, że w Anwilu jest fajna ekipa, ale czegoś brakuje - mówi Włoch.

Michał Fałkowski: Pewnie ci już powiedziano, że jesteś pierwszym Włochem w historii polskiej ekstraklasy?

Andrea Crosariol: Tak, zaraz jak tylko pojawiłem się we Włocławku wspomniano mi o tym. Ktoś musi być tym pierwszym, padło na mnie. To miłe uczucie, ale z drugiej strony - wielu Włochów gra w różnych zakątkach Europy.
[ad=rectangle]
Czy to prawda, że pierwszego Włocha w Tauron Basket Lidze, do gry w Anwilu Włocławek namówił polski Niemiec, czyli Konrad Wysocki?

- Aż tak to nie. Konrad rozmawiał ze mną opowiadając mi o sytuacji, w której znalazł się Anwil Włocławek. Powiedział, że jest fajna ekipa, ale czegoś brakuje, a ogólnie to zespół szuka właśnie wysokiego gracza pod kosz. Później jednak rozmawiałem z trenerem, jeszcze wówczas trenerem Mariuszem Niedbalskim, i uznałem, że warto spróbować.

Trenera Niedbalskiego już nie ma we Włocławku, będzie nowy, Predrag Krunić. To niezbyt komfortowa sytuacja...

- Wiem o tym, cóż, taki żywot zawodników i trenerów. Ja nie wypowiem się na temat poprzedniego trenera, bo nawet nie zdążyliśmy się wspólnie poznać za bardzo. Dwa krótkie treningi, jeden mecz i... to by było na tyle.

[b]

Dlaczego dotychczas nie znalazłeś żadnego pracodawcy? Twoje jest CV jest bogate: liga niemiecka, liga włoska, Euroliga, występy w kadrze narodowej...[/b]

- Przede wszystkim to chciałem znaleźć pracę poza Włochami, w jakiejś inne lidze. Przygoda w lidze niemieckiej i zespole EWE Baskets Oldenburg była dla mnie udana, dobrze ją wspominam i chciałem kontynuować grę poza Italią. Niestety, po Bundeslidze miałem niezbyt udany okres w zespole Umana Reyer Wenecja i to z pewnością rzutowało na brak solidnych ofert minionego lata. Ja jednak byłem spokojny, wiedziałem, że prędzej czy później coś musi się trafić i tak się stało, gdy odezwał się Anwil.

Kibiców bardzo mocno interesuje klauzula w twoim kontrakcie, który pozwala ci opuścić Włocławek wraz z końcem grudnia. Chcesz grać tutaj przez dwa miesiące, a potem zmienić otoczenie?

- Nie mam takich założeń. Spokojnie, klauzula jest tylko po, by się zabezpieczyć. Przyszedłem do nowego klubu, do ligi, której tak naprawdę nie znam i stąd taki zapis. Nie ma jednak paniki. Mam nadzieję, że w Anwilu wszystko będzie dobrze, że lada moment zaczniemy wygrywać i nawet przez myśl mi nie przejdzie, by skorzystać z opcji odejścia. Bo przecież tak naprawdę kontrakt został podpisany do końca sezonu.

Będąc bez klubu, przebywałeś w swoim domu, w Rzymie?

- Tak. Poza sezonami zawsze wracam do mojego rodzinnego miasta.

Rzym bardzo często utożsamiany jest z Watykanem, choć to przecież odrębne struktury administracyjne. Niemniej, skoro Watykan, to papież, a jak papież to Jan Paweł II. Musiałeś go widzieć wiele razy...

- Niestety, muszę przyznać, że nigdy nie widziałem go osobiście. Cóż, nie jestem zbyt religijną osobą. Wiem, że w Polsce wszyscy są bardzo religijni...

...to stereotyp, podobnie pewnie jak to, że wszyscy Włosi są bardzo wierzący...

- Dokładnie.

Andrea Crosariol zadebiutował już w barwach Anwilu
Andrea Crosariol zadebiutował już w barwach Anwilu

A skoro już jesteśmy przy stereotypach. Codziennie jadasz spaghetti albo pizzę?

- Nie, bez przesady (śmiech)! Ale my Włosi rzeczywiście tak jesteśmy postrzegani! Wszyscy myślą, że jadamy tylko spaghetti, pizzę i pijemy cappuccino. Ja tymczasem bardzo lubię różnorodność w kuchni i dlatego zawsze staram się próbować wszystkiego, co ma do zaoferowania dany region. Będąc we Włocławku, na pewno skosztuję kilku typowo polskich dań.

Sam gotujesz?

- Nie, nie lubię tego. To jest dla mnie wręcz nudne. Wolę czekać, aż moja dziewczyna coś mi poda dobrego pod nos. Dlatego bardzo cieszę się, że niedługo do mnie przyjeżdża (śmiech).

Wróćmy do związków z Polską i polską koszykówką. Anwil to twój pierwszy polski klub w karierze i ty jesteś pierwszym Włochem w TBL - to już ustaliliśmy. Ale przecież w trakcie swojej przygody z koszykówką musiałeś zetknąć się kilka razy z polskim basketem?

- Na pewno. Nie pamiętam teraz dokładnie, ale jestem przekonany, że mniej więcej sześć-siedem lat temu rywalizowałem w Eurolidze w barwach Virtusu VidiVici Bolonia z Prokomem Treflem Sopot (dokładnie miało to miejsce w rozgrywkach 2007/2008, sopocianie wygrali oba mecze grupowe - przyp. M.F.). Natomiast z zawodników, którzy obecnie grają w Polsce znam Qyntela Woodsa i Antwaina Barboura. Poznałem ich dzięki wspólnym występom na parkietach włoskiej ekstraklasy. Może ktoś jeszcze by się znalazł, ale nie przeglądałem składów wszystkich drużyn.

Grałeś w kilku klubach włoskich, rozegrałeś 53 mecze w Eurolidze, dodatkowo wystąpiłeś na Mistrzostwach Europy w Hiszpanii. Który epizod ze swojej kariery wspominasz najmilej?

- Myślę, że udany był dla mnie ten okres, w którym dołączyłem do zespołu z Bolonii. To właśnie tam stałem się solidnym koszykarzem, wszedłem do zwyczajowej, meczowej rotacji, byłem potrzebny drużynie i rozwijałem się jako zawodnik. Następnie bardzo miło wspominam również pobyt w Air Avellino, bo drużyna po raz pierwszy w swojej historii, ze mną w składzie, miała okazję zagrać w Eurolidze. Myślę, że ciężko byłoby mi wskazać jeden konkretny moment. Rok temu w Oldenburgu również mi się podobało...

Dlaczego więc w trakcie sezonu zamieniłeś Oldenburg na Wenecję?

- Mój kontrakt obowiązywał tylko do stycznia i cóż, stało się jak się stało. W drużynie była zbyt duża liczba obcokrajowców, więc wolałem odejść, niż miałbym siedzieć na trybunach.

Wiem, że z kilkumiesięcznym pobytem w Oldenburgu wiąże się historia twojej brody...

- Tak (śmiech)! To był zakład z moim dobrym kolegą z drużyny EWE Baskets, Nemanją Aleksandrovem. Założyliśmy się, że dopóki będziemy grać razem w jednej drużynie, będziemy zapuszczać nasze brody (śmiech). I rzeczywiście, żaden z nas nie pękł, a ja ogoliłem się dopiero po przenosinach do Wenecji. I gdy już to zrobiłem... uznałem, że muszę znowu zapuścić brodę, bo z nią wyglądam lepiej.

We Włocławku zimy potrafią być srogie. Może też zapuścisz włosy?

- Akurat z tym jest problem. Brodę zapuszczam także dla zachowania równowagi i balansu - z roku na rok włosów na głowie mam bowiem coraz mniej (śmiech). Także we Włocławku broda będzie rosła.

Komentarze (0)