- Przyznam szczerze, boję się nieco tego meczu. Mamy kontuzje, brakuje w rotacji Polaków. Bardzo liczę na to, że wygramy to spotkanie dzięki temu, że zachowaliśmy trzon zespołu z ostatniego sezonu i większość zawodników już teraz wie, co musi grać, by odnosić sukcesy - mówił trener Miodrag Rajković na kilka dni przed meczem z Energą Czarnymi Słupsk.
[ad=rectangle]
Ostatecznie drużyna PGE Turowa pokonała rywala po bardzo dramatycznym meczu, w którym to gospodarze najpierw kontrolowali przebieg spotkania, lecz pod koniec inicjatywę przejęli goście. Mistrz Polski wywalczył zwycięstwo dopiero w ostatnich minutach spotkania, wygrywając fragment między 35. a 40. minutą 16:8 i cały mecz - 87:80.
- Naszą największą trudnością jest to, że musimy wykonywać dwie rzeczy na raz: łapać formę oraz grać na tyle dobrą defensywę oraz ofensywę, by wygrywać mecze pomimo mniejszej rotacji. Niestety, mamy braki w składach, kilku graczy ma kontuzje i nadal nie możemy grać na miarę naszego potencjału - tłumaczył serbski szkoleniowiec po zakończeniu starcia.
Przed pojedynkiem Rajković mówił o tym, iż liczy na zgranie zespołu i na tych koszykarzy, którzy trenowali pod jego skrzydłami w zeszłym, mistrzowskim sezonie. Po 40 minutach walki ze słupszczanami mógł być zadowolony.
Gdy Kyle Shiloh zdobył dwa punkty i wyprowadził swój zespół na prowadzenie 69:66, na pierwszy plan wysunęła się trójka zawodników. Najbardziej aktywny był Damian Kulig, który w ostatnich pięciu minutach zdobył 10 z 21 punktów zespołu. Pięć "oczek" dodał natomiast Nemanja Jaramaz, a trójkę trafił Michał Chyliński.
- Ze względu na nasze braki to nie jest dla nas dobry moment sezonu. Nie gramy tego, co powinniśmy grać i tego, co na pewno będziemy grać w przyszłości. Nie jest łatwo grać przy ograniczonej rotacji, dlatego cieszyć się należy z tego, że zespół pomimo przeciwności dał sobie radę. Teraz tylko będziemy oczekiwać aż do gry wróci Łukasz Wiśniewski, potem kolejni kontuzjowany zawodnicy, a Mardy Collins lepiej pozna nasz system - podsumował Rajković.