Michał Fałkowski: Spodziewałeś się trzech zwycięstw swojego zespołu przed rozpoczęciem turnieju?
William Franklin: Nie, kompletnie nie myślałem o tym. Przyjeżdżaliśmy do Torunia z myślą, żeby sprawdzić się na tle innych i kompletnie nie interesowało nas to, by wygrać trzy mecze. Oczywiście, kiedy już jesteś na parkiecie, chcesz wygrywać, ale ważniejsze teraz są inne rzeczy: stawanie się zespołem, jednością, przećwiczenie schematów gry.
[ad=rectangle]
Niemniej jednak trzy zwycięstwa poszły na wasze konto. Gdyby były trzy porażki rozmawialibyśmy w innym tonie...
- Zdecydowanie.
Co jest największą siłą Energi Czarnych Słupsk na ten moment okresu przygotowawczego?
- Gramy szybko piłką. Nie ma w naszej grze w ataku przestojów, nie ma zbytniego przetrzymywania piłki. Nikt z nas nie jest samolubny i myślę, że dzięki temu wygraliśmy te mecze.
Samolubny nie był także William Franklin. Ale swoje punkty zdobyłeś, średnio ponad 14 w meczu, i tym samym zgarnąłeś statuetkę MVP turnieju.
- Zawsze czuję niedosyt. Tak naprawdę nigdy nie czuję, bym zrobił wszystko tak, bym nie miał do siebie pretensji. Tak zostałem nauczony, by nigdy nie uznawać, że zrobiłem wszystko wystarczająco dobrze. Niemniej jednak cieszę się, że organizatorzy właśnie mnie zdecydowali się uhonorować. To zawsze miłe.
A to nie jest trochę tak, że skoro zwycięstwa w okresie przygotowawczym nie mają znaczenia, to znaczenia nie mają także nagrody indywidualne?
- Po części tak. Z drugiej strony jednak każde osiągnięcie jest oznaką tego, że ktoś docenia twoją pracę. Ta statuetka z pewnością zwiększy jeszcze moją pewność siebie i to jest też coś, z czym mogę dzielić się z dwójką moich cudownych dzieci. Mogę pokazać im to i powiedzieć: "Tata to dostał, ale nie za darmo. Dostał, bo ciężko pracował". Dzięki temu mogę ich czegoś nauczyć.
Czujesz, że jesteś liderem zespołu ze Słupska?
- Tak właśnie myślę o sobie. Ale nic nie otrzymałem i nie otrzymam za darmo. Muszę zapracować na zaufanie, którym mnie obdarzyli moi koledzy i udowodnić, że dobrze zrobili wierząc we mnie, w moje umiejętności i moje decyzje na parkiecie.
Wracacie do Słupska w doskonałych nastrojach, ale nie sądzę by wasza forma zadowalała zarówno was, koszykarzy, jak i waszych trenerów. Nad czym będziecie pracować w następnych dniach?
- Przed nami jeszcze długa droga i na pewno sporo pracy w obronie, bo nie uważam, by nasza postawa w defensywie była wolna od błędów. Nadal mamy słabsze momenty w obronie, nadal gramy nierówno, popełniamy błędy na obronie pick and rolla, czasami zdarzy nam się zagapić... Wygraliśmy trzy mecze, jest świetnie, ale nikt nie powiedział, że już skończyliśmy pracować.
Czy któryś z innych zespołów zrobił na tobie jakiekolwiek wrażenie?
- Jest jeszcze zbyt wcześnie, by mówić o konkretach. Każdy zespół jest obecnie na etapie nauki i szukania własnej tożsamości. Naprawdę nie przeceniałbym wartości tych zwycięstw, tych sparingów. Doświadczenie uczy, że liga jest zupełnie inna.
Skoro wszystkie zespoły szukają własnej tożsamości, to dlaczego Energa Czarni wygrała wszystkie trzy spotkania na turnieju w Toruniu? Który element zadecydował?
- Może po prostu mieliśmy dobry weekend? Dobrze czuliśmy się i fizycznie, i psychicznie i poszło. Mecze nie były łatwe, ale nie wskażę żadnego elementu, dzięki któremu wygraliśmy wszystkie starcia. Po prostu je wygraliśmy, bo akurat na ten moment byliśmy lepsi od naszych rywali.