W środę, koszykarze Sportino Inowrocław odnieśli czwarte zwycięstwo w tym sezonie. W spotkaniu 12. kolejki pokonali poznański PBG Basket 74:63. Podopieczni Aleksandra Krutikowa na cztery mecze, jakie dotychczas rozegrali we własnej hali, już po raz drugi, aby zdobyć komplet punktów, musieli zmierzyć się z rywalem w dogrywce. Wcześniejsze potyczki, zwłaszcza te u siebie, pokazały jednak, że gra w końcówkach, to jeden z elementów, który inowrocławianie muszą jak najszybciej poprawić. Nic więc dziwnego, że tuż po zakończeniu regulaminowego czasu gry, niektórzy zawodnicy gospodarzy czuli małe zdenerwowanie: - Powiem szczerze, że bałem się dogrywki. Ostatnie dwa mecze u siebie z Polonią Warszawa i AZS Koszalin przegraliśmy właśnie po dramatycznych końcówkach. Tym razem szczęście było jednak po naszej stronie. W dodatkowych pięciu minutach pozwoliliśmy rzucić rywalowi zaledwie jeden punkt - wyjawił portalowi SportoweFakty.pl Michał Świderski, skrzydłowy Sportino.
W meczu przeciwko poznańskiej drużynie, Świderski należał do wyróżniających się zawodników w swoim zespole. Co prawda jego dorobek punktowy (5), był już w tym sezonie dwukrotnie lepszy, jednak nigdy wcześniej na parkietach ekstraklasy nie zanotował aż 6 asyst oraz 4 zbiórek w jednym spotkaniu: - O zwycięstwie nad drużyną z Poznania zadecydowała dobra obrona. Pomimo, że na początku popełniliśmy kilka błędów, między innymi nie cofając się po stratach piłek, to z biegiem czasu defensywa funkcjonowała coraz lepiej - dodał Świderski.
Drugim polskim graczem, który także rozegrał w środę najlepsze spotkanie w bieżącym sezonie, wielce przyczyniając się tym samym do zwycięstwa Sportino, był kapitan zespołu - Łukasz Żytko. 27-letni rozgrywający znacznie lepiej zaprezentował się aniżeli drugi z rozgrywających - Marcus Crenshaw, który notabene także się wyróżnił, tyle tylko, że w niezbyt pozytywnym tego słowa znaczeniu, po raz drugi w tym roku tracąc aż 6 piłek. Żytko, pod nieobecność na parkiecie chorego Tony’ego Lee (grypa żołądkowa), był głównym kreatorem gry Sportino. W 35 minut rzucił 16 punktów, a także zaliczył 5 zbiórek oraz 4 asysty.
Najskuteczniejszym koszykarzem w szeregach kujawskiej drużyny był po raz kolejny Eddie Miller. 23-letni rzucający oprócz 20 punktów, popisał się także kilkoma efektownymi, ale co najważniejsze efektywnymi wejściami pod kosz, czym bardzo ucieszył inowrocławską publiczność. Nie zawiódł także kanadyjski skrzydłowy Kyle Landry, który rzucił 14 punktów oraz po raz szósty w tym sezonie zaliczył 12 lub więcej zbiórek, dzięki czemu, ze średnią 12,6 wciąż plasuję się na pierwszym miejscu w klasyfikacji najlepiej zbierających graczy ligi. Na drugiej pozycji plasuję się Ousmane Barro z Victorii Górnika Wałbrzych - 9,8, a na trzeciej Rafał Bigus z PBG Basketu Poznań - 9,3.
Kolejnym mecz inowrocławianie rozegrają w najbliższą sobotę w Jarosławiu, gdzie zmierzą się z miejscowym Zniczem. Drużyna z Podkarpacia, to podobnie jak Sportino beniaminek tegorocznych rozgrywek. W zeszłym sezonie, kiedy obie drużyny występowały jeszcze na zapleczu ekstraklasy, w lidze zmierzyły się cztery razy. W rundzie zasadniczej dwukrotnie triumfowali inowrocławianie (62:60 i 84:82), natomiast w finale rozgrywek, z którego zwycięzca zajął pierwsze miejsce na koniec rozgrywek, gdyż wcześniej oba zespoły miały już zapewniony awans do Polskiej Ligi Koszykówki, dwa razy wygrali podopieczni Stanisława Gierczaka (77:74, 90:82).