Po nieudanym początku rozgrywek Cleveland Cavaliers przystąpili do meczu z Charlotte Bobcats pełni wiary w pierwsze zwycięstwo. Od samego początku inicjatywa znajdowała się w rękach gospodarzy, którzy już w pierwszej połowie zapewnili sobie wygraną. Jak można było się spodziewać, nie do zatrzymania dla obrońców Charlotte był LeBron James, który był bliski triple-double. Gwiazdor Cavs zapisał na swoim koncie 22 punkty, 9 zbiórek i 9 asyst, jednak przebywał na parkiecie tylko 30 minut. Trener Mike Brown pozwolił swojemu liderowi na odpoczynek w czwartej kwarcie, kiedy mecz był już rozstrzygnięty. - Mamy wielu zawodników, którzy wnoszą duży wkład w drużynę. Dlatego właśnie mogę więcej odpoczywać. Trener wierzy w nasz skład i ja także mam do niego zaufanie. Nie muszę już spędzać na parkiecie po 42 minuty, bo wiem, że mam głęboki i wyrównany skład - mówił lider Cavs. Obok Jamesa, świetną partię rozgrywał także Daniel Gibson. 22-letni strzelec zdobył 20 ze swoich 25 punktów w pierwszej połowie, trafiając między innymi "trójkę" z faulem. Przewaga Kawalerzystów urosła w trzeciej kwarcie do 19 punktów - 58:39, lecz ambitne Rysie nie dawały za wygraną. Dzięki skutecznej grze Jasona Richardsona i rozprężeniu w szeregach gospodarzy deficyt gości zmalał do 5 "oczek" - 62:57. Ostatnie słowo znów należało do Cleveland, które ostatecznie zwyciężyło w debiucie przed własną publicznością.
Przez pełne trzy kwarty Dallas Mavericks stawiało zacięty opór Houston Rockets i miało szanse na odniesienie wygranej. Podopieczni Ricka Carlisle wyjątkowo dobrze prezentowali się w kontrataku, gdzie brylował zwłaszcza Josh Howard - 29 punktów i 11 zbiórek. Świetną partię rozgrywał ponadto Dirk Nowitzki, zdobywca 36 punktów. Zacięta rywalizacja trwała aż do czwartej kwarty, kiedy to swoje 3 grosze dołożył Ron Artest. Nowy nabytek Rakiet zdobył 7 punktów podczas serii 16:2 w końcówce ostatniej części gry, dzięki czemu w derbach Teksasu lepsi okazali się goście. Póki co, były skrzydłowy Sacramento Kings spisuje się nadzwyczaj dobrze, w starciu przeciwko Dallas zapisał na swoim koncie 29 punktów i 7 zbiórek. Artest nie uniknął jednak przewinienia technicznego za… próbę rozdzielenia Howarda i Yao Minga, którzy mieli sobie coś do wyjaśnienia po jednym ze starć.
Nowy trener i nowy styl gry Phoenix Suns nie uchroniły koszykarzy z Arizony przed kolejną porażką z New Orleans Hornets. Słońca przegrały z Szerszeniami cztery razy z rzędu w poprzednim sezonie, rozpoczynają tegoroczne rozgrywki od kolejnej porażki. Goście musieli sobie radzić bez kontuzjowanego Tysona Chandlera a Peja Stojakovic skręcił kostkę na początku czwartej kwarty. Mimo tego serbski skrzydłowy zdążył uzbierać 20 punktów i wraz z kolegami wypracować bezpieczną przewagę już w pierwszej połowie. Spotkanie rozpoczęło się od serii 14:2 w wykonaniu podopiecznych Byrona Scotta a po raz kolejny grą zespołu idealnie kierował Chris Paul. 23-letni rozgrywający zakończył zawody z 20 punktami, 10 asystami i 8 zbiórkami na koncie. Szerszenie żądliły Słońca przede wszystkim w rzutach za trzy punkty (13 trafionych), po których przewaga urosła do stanu 49:33. Gospodarze próbowali odwrócić niekorzystny bieg wydarzeń, lecz nawet dobra postawa duetu Nash - Stoudemire zdała się na nic.
Cleveland Cavaliers - Charlotte Bobcats 96:79
(D. Gibson 25, L. James 22, M. Williams 17 - J. Richardson 24, G. Wallace 13, D.J. Augustin 12)
Dallas Mavericks - Houston Rockets 102:112
(D. Nowitzki 36, J. Howard 28 (11 zb), J. Terry 15 - Y. Ming 30 (13 zb), R. Artest 29, T. McGrady 16)
Phoenix Suns - New Orleans Hornets 95:108
(S. Nash 24, A. Stoudemire 21 (12 zb), R. Bell 13 - M. Peterson 21, C. Paul 20 (10 as), P. Stojakovic 20)