Korie Lucious mógł doprowadzić do dogrywki w pierwszym meczu z Anwilem, ale spudłował jeden z trzech wolnych. W drugim starciu mógł dogrywki uniknąć, ale nie trafił w kluczowej akcji, zaś w dodatkowych pięciu minutach włocławianie pokonali Rosę Radom. Po ostatniej syrenie pojedynku w Hali Mistrzów w obronie amerykańskiego koszykarza stanął trener drużyny, Wojciech Kamiński.
- Wielkiej filozofii nie było w tej ostatniej akcji. Mieliśmy czterech strzelców w czterech miejscach na obwodzie, Korie miał zagrać jeden na jednego i albo wymuszać faul - Anwil miał już pięć przewinień na koncie - albo kończyć sam. Wybrał drugie wyjście, niestety nie trafił, ale nie można go za to winić. Gdy trafił w ostatnich sekundach w meczu z PGE Turowem Zgorzelec, nikt nic nie mówił - tłumaczył opiekun Rosy.
Radomianie przegrali z Anwilem po raz drugi w odstępie czterech dni i tym samym spadli na piąte miejsce w tabeli. Według trenera Kamińskiego nie jest to powód do dramatyzowania, a rozliczanie Amerykanina za nieudaną akcję nie ma sensu.
- Wiem, że polski naród ma to do siebie, że lubi narzekać, ale popatrzmy gdzie jesteśmy. Byliśmy na czwartym miejscu, teraz jesteśmy na piątym, ogółem gramy w górnej szóstce, a tymczasem celem była... ósemka - wyjaśniał trener, dodając - Ja nie zamierzam rugać Koriego tylko za to, że nie trafił rzutu. On ma moje pełne zaufanie, to ja go wybrałem, zrobiłem to z pełną świadomością, aczkolwiek każdy może mieć swoje opinie i pytać o tę sytuację.
Anwil pokonał Rosę dopiero po dogrywce (81:75), choć po trzech kwartach prowadził już 58:44. W ostatniej odsłonie radomianie zagrali jednak bardzo skutecznie, a Lucious był ważną postacią. On też jako jedyny zdobywał punkty do Rosy w dodatkowych pięciu minutach. Ogółem zespół gości trafił w tej części spotkania tylko raz na 10 prób z gry.
- Myślę, że należą nam się brawa za pierwszą i czwartą kwartę. Dwie środkowe odsłony gdzieś nam kompletnie uciekły, a w dogrywce gospodarze stawali zdecydowanie częściej na linii osobistych, niż my i ostatecznie przegraliśmy - dodał Kamiński.
Bardzo możliwe, że obie drużyny spotkają się ze sobą w ćwierćfinale play-off. - Wszystko wskazuje na to, że jeszcze z sobą zagramy i mam nadzieję, że wówczas wróci już do nas Kirk Archibeque i będziemy mogli mieć lepszy balans między obwodem a strefą podkoszową. W dwóch meczach z Anwilem rzucaliśmy bardzo dużo za trzy, ale to, jak widać, nie była nasza domena - zakończył szkoleniowiec Rosy.
[b][url=http://www.facebook.com/Koszykowka.SportoweFakty]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
[/url][/b]
ale tak to jest jak w zespole wyróżnia się jednych a innych ruga za jedną stratę
zrozumiałe jest że każdy z zawodników ma inne zadanie do wykonania na boisku a Czytaj całość