Korie Lucious: Nie mam szczęścia przeciwko Anwilowi...

Korie Lucious mógł doprowadzić do dogrywki w pierwszym meczu z Anwilem, zaś w drugim - uniknąć jej. W obu przypadkach był nieskuteczny. - Nie mam szczęścia przeciwko Anwilowi - powiedział gracz.

Na kilkanaście sekund przed końcem regulaminowego czasu gry piłkę mieli koszykarze Rosy Radom. Korie Lucious długo kozłował na połowie rywala, po czym minął swojego obrońcę, gdy zegar wskazywał coraz mniej czasu, wszedł na kosz i... nie trafił. Tym samym do wyłonienia zwycięzcy w Hali Mistrzów potrzebna była dogrywka. Dogrywka, w której lepszy okazał się Anwil Włocławek.

Cztery dni wcześniej obie drużyny zagrały ze sobą w Radomiu i wówczas, przy stanie 65:62 dla Rottweilerów, Lucious został sfaulowany przy rzucie za trzy na pięć sekund przed końcem. Gdyby trafił wszystkie próby, prawdopodobnie zapewniłby dogrywkę. Trafił dwa i radomianie przegrali.

- Nie mam coś szczęścia do Anwilu. W pierwszym meczu spudłowałem raz i nie było dogrywki, a dzisiaj dogrywka właśnie była bo nie trafiłem w najważniejszej akcji. Szkoda, ale myślę, że to nie był słaby mecz z naszej strony. Zagraliśmy całkiem nieźle - mówił Amerykanin tuż po zakończeniu spotkania.

Korie Lucious nie miał szczęścia w meczach z Anwilem
Korie Lucious nie miał szczęścia w meczach z Anwilem

Rosa doprowadziła do nerwowej końcówki, choć po trzech kwartach przegrywała już 44:58 i mało kto wierzył, że może się jeszcze podnieść. - Wykonaliśmy kawał dobrej roboty w czwartej kwarcie. Przecież Anwil prowadził już różnicą 14 punktami. Wiedzieliśmy, że mamy tylko 10 minut, by cokolwiek zmienić, powiedzieliśmy sobie, że nie mamy nic do stracenia - komentował Lucious.

W pewnym momencie Rosa wyszła nawet na prowadzenie 67:66, ale ostatecznie w dogrywce miała zbyt mniej atutów, by wygrać w Hali Mistrzów. Zawodnicy gości spudłowali aż dziewięć z 10 prób z gry w dodatkowej części spotkania.

- To nie była kwestia braku koncentracji, może bardziej kwestia energii. W końcu ten pościg z czwartej kwarty dużo nas kosztował. Nie trafiliśmy wielu rzutów i popełnialiśmy mnóstwo błędów w ataku. Anwil znowu postawił na strefę i znowu udało mu się nas zatrzymać - dodawał zawodnik.

Dzięki zwycięstwu nad Rosą, Anwil przesunął się na czwarte miejsce kosztem właśnie zespołu Wojciecha Kamińskiego. Tym samym obie drużyny prawdopodobnie zmierzą się ze sobą w pierwszej rundzie play-off.

- Możemy pokonać każdy zespół w tej lidze, co pokazaliśmy już we wcześniejszych meczach. I choć teraz zanotowaliśmy dwie porażki to nie czujemy się gorsi od Anwilu. W serii możemy ich pokonać - zakończył rozgrywający.

[b][url=http://www.facebook.com/Koszykowka.SportoweFakty]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

[/url][/b]

Źródło artykułu: