Wojciech Szawarski: Nie powiedzieliśmy ostatniego słowa

Po odprawieniu z kwitkiem Polskiego Cukru SIDEn Toruń zespół Wikany Startu Lublin nie zamierza zwalniać tempa i przed półfinałem jest pewny swego.

Po dwóch zwycięstwach w Toruniu lubelska ekipa chciała już w sobotę przypieczętować swój sukces. Gospodarze udanie rozpoczęli mecz, ale już w pierwszej kwarcie spuścili z tonu. Przestój ten trwał do połowy drugiej odsłony. Polski Cukier SIDEn wypracował 9-punktową przewagę, choć również zaprezentował się przeciętnie. - Dobrze zaczęliśmy, ale wkradła się jakaś nerwowość. Chyba trochę przestraszyliśmy się, że za dobrze idzie, bo byliśmy przygotowani na bardzo ciężki mecz. Rywale trafili jedną, drugą "trójkę" i wkradło się trochę paniki w nasze szeregi, ale uspokoiliśmy grę - w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl analizuje Wojciech Szawarski.

Przez znaczną część spotkania wynik oscylował wokół remisu. Taki obrót wydarzeń był po myśli koszykarzy Wikany Startu, którzy dobrze wiedzieli, jak wykorzystać słabsze strony przeciwnika. - Wiedzieliśmy, że im dłużej wynik będzie "na remisie", tym bardziej oni będą się denerwować i tak było. W końcówce widać było u nich strach w oczach, nie wiedzieli co grać w ataku. My dołożyliśmy naprawdę bardzo dobrą obronę w drugiej połowie. Biliśmy się – oczywiście wszystko w granicach przepisów – graliśmy twardo i to zadecydowało - uważa 37-letni zawodnik.

W drugiej połowie Twardym Piernikom zaczęły puszczać nerwy. Kilka razy wdawali się w przepychanki, ale gospodarze nie dali się sprowokować. Kibicom podpadł Michał Jankowski, który uciszał ich wymownym gestem. - Mają kilku doświadczonych zawodników i widać było, że już próbują wszystkiego. My też nie mamy młodzieniaszków, tak że udało nam się opanować nerwy i dowieźć tę wygraną do końca - przyznaje były reprezentant Polski.

W sobotni wieczór Hala MOSiR im. Zdzisława Niedzieli w Lublinie szczelnie się wypełniła. Kibice już podczas prezentacji zgotowali koszykarzom owację na stojąco. Dopingowali zawodników Wikany Startu przez cały mecz, a ze szczególną żywiołowością robili to w emocjonującej końcówce. - Publiczność nas pociągnęła i zagłuszała przeciwników. Oni nie słyszeli samych siebie, co też nam pomagało. Kilka razy popełnili błąd 24 sekund, bo nie słyszeli samych siebie, że trzeba rzucać. Wielkie słowa uznania dla naszych kibiców... Fantastycznie... Cieszymy się, że będziemy mogli jeszcze w tym sezonie grać przy tej publiczności - podkreśla Szawarski.

Pewne zwycięstwo 3:0 w pierwszej rundzie play-off umocniło lubelską drużynę. W półfinale zmierzy się ona z WKK ProBiotics Wrocław i nie zamierza odpuszczać. - Teraz wszystko się może zdarzyć. Nie powiedzieliśmy ostatniego słowa. Mamy luźne głowy i może być tylko dobrze - zapewnia doświadczony gracz Wikany Startu.

Źródło artykułu: