- Bardzo ciężki mecz za nami, mieliśmy swoje problemy w tym spotkaniu. Trener nie mógł skorzystać z Mike'a Taylora, jak i Łukasza Wiśniewskiego, który nadal odczuwa skutki kontuzji. Nie da się ukryć, że na obwodzie był problem z odpowiednią rotacją. Walczyliśmy, ale kilka błędów zadecydowało o tym, że przegraliśmy - podkreśla Michał Chyliński, gracz PGE Turowa Zgorzelec, który w czwartkowym spotkaniu rzucił osiem punktów w ciągu 21 minut spędzonych na parkiecie. Polski rzucający dochodzi do siebie po kontuzji stopy, która wyłączyła go z gry na parę miesięcy.
- Ze zdrowiem coraz lepiej. Można powiedzieć, że noga już "nie dokucza". Forma fizyczna nie jest jeszcze najlepsza, ale na to potrzeba trochę czasu. Rzutowo jeszcze coraz lepiej, ale nogi czasami "siadają" - ocenia reprezentant Polski, który nie robi wielkiej tragedii z czwartkowej porażki.
- To dopiero początek gry w "szóstkach". Z tego co pamiętam to w zeszłym sezonie też przegraliśmy z Treflem Sopot na początek, a później wygraliśmy osiem meczów z rzędu. Mam nadzieję, że historia się powtórzy - zauważa Chyliński.
Świetną partię w czwartkowym spotkaniu rozegrał Adam Waczyński, który rzucił 24 punkty i poprowadził sopocian do wygranej. - Adam trafiał z trudnych pozycji, próbowaliśmy go zatrzymać, ale nie udało się nam tego zrobić. Trzeba zauważyć, że świetnie wszedł w mecz, co powoduje, że ciężko później zatrzymać takiego gracza - komentuje kapitan PGE Turowa Zgorzelec.