Pogrom Stelmetu sprzed roku raczej nie do powtórzenia

Anwil i Stelmet spotkały się na rozpoczęcie fazy szóstek w zeszłym sezonie. Doszło wówczas do prawdziwego pogromu późniejszego mistrza Polski. W środę powtórki raczej nie będzie...

Sezon zasadniczy zeszłego sezonu Stelmet Zielona Góra zakończył na 2. miejscu w tabeli i w pierwszym spotkaniu fazy szóstek mierzył się z Anwilem Włocławek, który był na pozycji numer 5. Wielkie zdziwienie i niedowierzanie wzbudziła więc deklasacja, jakiej Rottweilery dokonały na ekipie późniejszego mistrza w hali CRS. Ekipa Miliji Bogicevicia pokonała wówczas Stelmet 90:59...

W środę obie drużyny ponownie zainaugurują fazę szóstek między sobą, lecz tym razem areną zmagań będzie włocławska Hala Mistrzów. Trudno również przypuszczać by powtórzył się wynik z zeszłorocznego spotkania. Stelmet jest murowanym faworytem w tym pojedynku i drużyną mocno podrażnioną ostatnimi wynikami (trzy porażki w czterech meczach), natomiast Anwil przetrzebiony jest problemami nie tylko kadrowymi, ale również organizacyjnymi.

- Słyszałem coś o tamtym meczu, ale nie zagłębiałem się w szczegóły. Nie było mnie tutaj w Zielonej Górze, aczkolwiek coś tam moi koledzy mówili w szatni. To jednak nie będzie miało żadnego znaczenia. Chcemy po prostu wygrać, a nie odegrać się - mówi Christian Eyenga.

Kongijczyk, jak sam podkreśla, nie był wówczas graczem Stelmetu, ale zna tę historię. W tamtym spotkaniu po stronie zielonogórzan występowali jednak inni gracze, którzy nadal są zawodnikami tego klubu: Marcin Sroka, Mantas Cesnauskis oraz Kamil Chanas.

- Szczerze mówiąc, to spotkanie na długo wyleciało z mojej pamięci i choć ktoś coś tam wspomniał o tamtym meczu w szatni, to jednak nikt tego nie wspominał jakoś szczególnie. Takimi rzeczami bardzo mocno ekscytują się kibice, kto się komu odegra i kto komu odpowie zwycięstwem na wcześniejsze zwycięstwo. A tymczasem my, koszykarze, po prostu chcemy wygrać w ten, czy inny sposób. Nic więcej się nie liczy - komentuje Chanas.

Jeszcze mniej graczy pamięta tamten pojedynek ze strony rywala, z Anwilu Włocławek. Jedynie Seid Hajrić oraz Michał Sokołowski mogą opowiedzieć swoim obecnym kolegom z drużyny o zwycięstwie, którego byli wówczas współautorami.

- Wygraliśmy wtedy różnicą 31 punktów i to była prawdziwa deklasacja. Doskonale to pamiętam. Cóż, raczej to się teraz nie powtórzy, ale tak naprawdę wszystko jest możliwe. Stelmet jest faworytem, ale będzie musiał mocno napracować się, żeby wygrać z nami w Hali Mistrzów. My również myślimy o zwycięstwie - mówi Hajrić, a Sokołowski dodaje - To, co było, to było. Nie ma już żadnego znaczenia i przełożenia na teraźniejszość. To był super mecz w naszym stylu, ale obecnie mamy nowy rozdział. 

Tamto spotkanie doskonale pamiętają na pewno obaj trenerzy: wspomniany już Milija Bogicević oraz Mihailo Uvalin. Dotychczas obaj panowie spotykali się w lidze pięciokrotnie. Trzykrotnie (dwa razy w tym sezonie i raz w zeszłym) wygrał Serb ze Stelmetu, a dwukrotnie (oba mecze w fazie szóstek poprzednich rozgrywek) Serb z Anwilu.

[b][url=http://www.facebook.com/Koszykowka.SportoweFakty]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

[/url][/b]

Źródło artykułu: