Bezpieczną, dziesiątą pozycję zapewniła sobie Astoria Bydgoszcz, a oprócz Spójni i Znicza Basket w play-out zagrają ekipy z Poznania i Jaworzna. Rywalizacja toczy się jednak o rozstawienie.
Lepiej w mecz weszli gospodarze, którzy prowadzili 13:3. Nie zaskoczyła ich obrona strefowa postawiona przez rywali, a więcej błędów popełniali przyjezdni. Pruszkowianie otrząsnęli się po początkowych fragmentach niemocy i równo z syreną kończącą pierwszą kwartę zmniejszyli stratę do dwóch oczek. Największy wkład w to miał Przemysław Lewandowski. Spójnia grała zbyt wolno w ataku pozycyjnym, a jedyną pewną opcją w ofensywie był Jerzy Koszuta, który w całym meczu nie pomylił się rzucając za dwa punkty i zdobył 14 oczek.
W kolejnej kwarcie dobrą zmianę dał Arkadiusz Soczewski. Stargardzianie zbudowali kilka punktów przewagi, lecz ostatnie minuty przed przerwą zwiastowały sporą nerwowość. Obie drużyny nie trafiały do kosza, choć bardzo się starały. Jedynym tego efektem były jednak kolejne przewinienia. Spójnia marnowała swoje szanse pudłując z linii rzutów wolnych. Mimo nienajgorszej skuteczności z gry, szczególnie z półdystansu, 3/10 w rzutach osobistych to element, który mógł kosztować utratę cennego zwycięstwa.
Z minuty na minutę w stargardzkiej drużynie robiło się coraz bardziej nerwowo. W trzeciej kwarcie Znicz tego nie wykorzystał, lecz w końcówce meczu dwukrotnie doprowadził do remisu. Ostatnie trafienie zanotował jednak blisko trzy minuty przed końcową syreną i nawet mizerny dorobek Spójni nie przeszkodził jej wygrać. Pruszkowianie oddali jeszcze dwa rzuty na dogrywkę w ostatniej akcji. Rywale pozwolili im na to, mimo że mieli faulować i byłoby to bez konsekwencji, gdyż nie przekroczyli limitu przewinień.
- Bardzo ważne zwycięstwo. Przede wszystkim chcieliśmy to zrobić dla kibiców. Za to, że tak nadszarpnęliśmy im nerwy i zawiedliśmy ich przez ten sezon. Tą wygraną dedykujemy im, a sobie życzymy do końca takich wyników, jak w sobotę - powiedział kapitan Spójni, Marcin Stokłosa, który Zniczowi rzucił 17 punktów.
Zdecydowanym atutem gości była walka pod koszem. Wygrali oni statystykę zbiórek 46:30. Szczególnie dominowali pod tablicą rywala, choć właśnie w decydujących akcjach nie ustrzegli się błędu w obronie. Walczyło wielu graczy, a wszystko wobec kontuzji Adama Linowskiego, który nie mógł zagrać w sobotnim spotkaniu.
Spójnia Stargard Szczeciński - Znicz Basket Pruszków 57:54 (19:17, 14:10, 13:12, 11:15)
Spójnia: Stokłosa 17, Koszuta 14, Pytyś 12, Soczewski 8, Wróblewski 3, Bodych 2, Michał Kwiatkowski 1, Łukasz Kwiatkowski 0, Suliński 0, Zarzeczny 0.
Znicz Basket: Lewandowski 15, Aleksandrowicz 11, Put 8, Kulikowski 6, Matuszewski 6, Mieczkowski 6, Wojtyński 2, Janik 0.