Po zwycięstwie Rosy nad Asseco Gdynia wydawało się, iż miejsce radomian w pierwszej "szóstce" jest już niemal pewne. Zaskakujące zwycięstwo AZS-u nad Stelmetem Zielona Góra tę sytuację jednak zmieniło, sprawiając, że koszalinianie wrócili do gry o lokatę gwarantującą udział w fazie play-off. Obecnie znajdują się na ósmej pozycji (28 punktów, bilans 9-10) i mają jedno "oczko" straty do szóstej w zestawieniu ekipy z Mazowsza (bilans 10-9).
W pierwszym spotkaniu pomiędzy obiema drużynami triumfowali podopieczni Wojciecha Kamińskiego. Od wygranej 75:71 w szeregach koszalinian doszło do wielu zmian. W ich składzie próżno szukać Zbigniewa Białka, Dragana Labovicia, Rafała Bigusa czy Raymonda Sykesa. W ostatnich dniach działacze zdecydowali się rozwiązać kontrakt z najlepszym strzelcem, Sekiem Henrym, który naruszył przepisy antydopingowe. W jego miejsce pozyskano powracającego z ligi ukraińskiej reprezentanta Polski, Krzysztofa Szubargę. Ponadto szeregi Akademików zasilili Jeff Robinson i Cezary Trybański. Dla pierwszego Polaka w NBA niedzielna konfrontacja będzie już trzecią przeciwko Rosie w bieżącym sezonie Tauron Basket Ligi. Wcześniej reprezentował przecież barwy Polpharmy Starogard Gdański.
Ewentualne zwycięstwo radomian zapewni im miejsce w czołowej "szóstce". Jeżeli AZS chce pokrzyżować im plany, nie tylko musi wygrać, ale i odrobić czteropunktową stratę z pierwszego meczu.
- Mieliśmy w ostatnim czasie dużo spokoju i mogliśmy w komfortowych warunkach przygotowywać się do tego starcia - informuje Kamiński. - Nie miało to większego wpływu na jakość naszych treningów - szkoleniowiec odnosi się do dochodzących do Rosy doniesień na temat transferu Szubargi.
Atutem Akademików będzie z pewnością własna hala, w której półtora tygodnia temu ograli mistrza Polski. - Na pewno nie jesteśmy faworytami tego spotkania, ale z drugiej strony nie ciąży na nas absolutnie żadna presja - przekonuje opiekun radomian.
Niedzielne starcie pomiędzy AZS-em Koszalin a Rosą Radom rozpocznie się o godz. 20.