Andrej Urlep wściekły po porażce z Anwilem (foto)

- Mieliśmy swoje okazje, ale w końcówce przestrzeliliśmy kilka bardzo ważnych prób. Jedna piłka zadecydowała o porażce - mówił po porażce z Anwilem zdenerwowany trener Energi Czarnych, Andrej Urlep.

Energa Czarni Słupsk mieli mecz z Anwilem Włocławek na przysłowiowej tacy. Nie dość, że już do przerwy prowadzili 35:27, to jeszcze na niespełna trzy minuty przed końcem mieli przewagę pięciu punktów po celnej trójce Marcina Dutkiewicza, 63:58.

- To był bardzo bardzo wyrównany, twardy mecz, w którym oba zespoły zagrały dobrze w defensywie. Było dużo walki, dużo emocji no i niestety nasze błędy, najpierw w trzeciej kwarcie, w której pozwoliliśmy wrócić Anwilowi do gry, a następnie w końcówce, gdy nasze nietrafione rzuty przesądziły o zwycięstwie Anwilu - komentował trener słupskiego zespołu, Andrej Urlep.

Ostatnie 160 sekund słupszczanie rozegrali fatalnie. Najpierw Derrick Zimmerman zanotował stratę, a w kolejnej akcji Joseph Taylor nie trafił spod kosza. Anwil doprowadził do remisu, ale na minutę przed końcem piłkę mieli goście. Michał Nowakowski nie trafił za trzy, lecz Roderick Trice zdołał jeszcze zebrać w ataku i losy meczu ponownie próbował rozstrzygnąć Nowakowski. Ponownie jednak nie trafił, a Trice… znowu zebrał! Chwytając piłkę, zdecydował się podać do Taylora, lecz wówczas przytomnością w obronie wykazał się Piotr Pamuła, który wyprzedził rywala i zaliczył przechwyt. Po chwili wyprowadził włocławian na prowadzenie, a ostatniej akcji, przerywanej faulami przez gospodarzy, piłki w koszu nie umieścili najpierw Trice, a potem jeszcze raz Nowakowski.

- Jak się okazało, jedna piłka zadecydowała o losach tego meczu. My mieliśmy parę swoich okazji na przechylenie szali, ale nie trafialiśmy. W kluczowej akcji meczu, gdy było tylko dziewięć sekund do końca, Anwil dobrze wykorzystał to, że mógł faulować bez konsekwencji rzutowych. My dwukrotnie dochodziliśmy do pozycji rzutowych spod kosza, ale piłka nie wpadła - mówił już na spokojnie po ostatniej syrenie trener Energi Czarnych.

Słoweniec nie dał się wyprowadzić z równowagi nawet wówczas, gdy na konferencji prasowej jeden z dziennikarzy zapytał go o to, czy wszystko jest w porządku z... butem szkoleniowca. Humorystyczne pytanie wynikało z tego, iż jeszcze w trakcie spotkania Urlep, jak zwykle, szalał przy linii bocznej parkietu. Po jednej nieudanej akcji swojego zespołu, szkoleniowiec wyładował swoją złość na siedzisku, przygotowanym dla zawodników wchodzących do gry (co widać na zdjęciu poniżej).

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: