Historia zielonej rękawiczki - rozmowa z Kamilem Chanasem, graczem Stelmetu Zielona Góra

- Mnóstwo miałem tych rękawiczek - przewijały się różne kolory. Jest taki plan, żeby nieco "podpicować" tę rękawiczkę - mówi Kamil Chanas, gracz Stelmetu Zielona Góra.

Karol Wasiek: Pamiętasz, co stało się 28 stycznia w 2006 roku?

Kamil Chanas: Oczywiście. Rękę sobie złamałem...

Pamiętasz, jak do tego doszło?

- Pamiętam, że wyskoczyłem do zbiórki i normalnie złapałem piłkę. Wszystko w sumie wyglądało normalnie, ale Damien Kinloch leżał na boisku i w powietrzu podwinąłem sobie nogi i wyprostowanymi rękoma poziomo spadłem na parkiet. Usłyszałem tylko jakby gnat się złamał.

Możesz opowiedzieć historię rękawiczki, którą nosisz od kilku lat na ręce.

- Wreszcie ktoś zadał mi to pytanie. Czekałem na nie (śmiech). Czytałem takie opinie, że dla żartu sobie to noszę, ale tak nie jest. To jest efekt tego, że przed operacją ruszałem ręką, a po operacji już nie. Powiedziano mi, że czasami tak się zdarza, ale wróci to do normalności. Oczywiście to wróciło w jakimś tam stopniu, ale na pewno nie w 100 procentach. Każdy może sobie dopisać, co się stało.

Kto wymyślił tę rękawiczkę?

- Mój przyjaciel - Adam Krawczyński, który wraz z kolegami z Politechniki Wrocławskiej wpadł na ten pomysł. Szukaliśmy rozwiązania, żeby mi pomóc. Ludzie, którzy grali kiedyś w NBA na konsoli, to doskonale powinni wiedzieć czym jest technika "motion capture". Tam podłączało się takie białe kulki do zawodnika i rejestrowało się jego zachowania. Moją rękę również podłączono do takiego trybu i na tej podstawie zrobiono prototyp. Później znaleźliśmy wykonawcę - firmę pana Paluszkiewicza, gdzie pani Dorota szyje kombinezony. Jestem im bardzo wdzięczny i dziękuję im za pomoc.

Czego akurat do tej firmy?

- Chodziło o rodzaj materiału - neoprenu. Bo on nadawał się do grania, bo wiadomo, że z blachami biegać bym nie mógł. Ten neopren tak naprawdę do dzisiaj mi
służy.

Chanas: Moja rękawiczka jest super
Chanas: Moja rękawiczka jest super

Kiedy powstała w ogóle ta rękawica?

- Powstała dość późno - półtora roku po wypadku. Troszeczkę się męczyłem. Najpierw grałem bez, ale to było trochę niekomfortowe uczucie.

Do dzisiaj grasz w rękawiczce, ponieważ...?

- Dla mnie to nie jest ochrona, bo ona nie jest mi już potrzebna. Mam już wszystko pozrastane, ale są problemy z nerwem promieniowym. On miał się zregenerować, ale na to niestety trzeba czekać latami. Trzeba cierpliwości i dużo pracy. Tak naprawdę ta rękawiczka daje mi bardzo dużo, to taki mój gadżecik i pamiątka po tym, co było.

Wymieniasz w ogóle tę rękawiczkę?

- Mnóstwo miałem tych rękawiczek - różne kolory. Jest taki plan, żeby nieco "podpicować" tę rękawiczkę. Fajnie się o tym mówi, ale pamiętam, że po drugiej operacji jeden z lekarzy powiedział mi, żebym poszedł się uczyć. To mnie zmotywowało potrójnie.

Niektórzy noszą rękawy, a ty masz swoją rękawiczkę.

- Grałem w rękawie, żeby zakryć nieco bliznę, ale niektórzy myśleli, że gram z gipsem na ręku (śmiech).

Dlaczego wówczas po tych słowach lekarza zdecydowałeś się jednak na powrót do sportu?

- Jestem szalenie ambitnym gościem i powiedziałem sobie, że wrócę. Zdawałem sobie sprawę, że nie będzie to łatwe, bo nawet trzymiesięczna przerwa jest długa. A tymczasem ja pauzowałem dwanaście miesięcy, w dodatku miałem rozwalony nerw. Nie wiem, czy ktoś by się podjął tego wyzwania? Udało się, rękawiczka jest naprawdę super!

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: