Po Anwilu Włocławek Michał Gabiński grał w Stali Stalowa Wola oraz PGE Turowie Zgorzelec i jako koszykarz obu klubów, rywalizował w roli zawodnika ekipy przyjezdnej w Hali Mistrzów. Nigdy wcześniej nie grał jednak przeciwko swojemu byłemu klubowi na jego parkiecie jako koszykarz odwiecznego rywala, Śląska Wrocław.
Nigdy, aż do poniedziałku, lecz powrotu na parkiet włocławskiej areny nie będzie wspominał zbyt miło. Anwil gładko pokonał wrocławian 78:60, prowadząc od samego początku spotkania, a sam zawodnik zanotował niezadowalający występ - tylko 1/7 z gry, cztery zbiórki, dwa bloki.
- Bardzo żałuję, że nie udało nam się nawiązać dłuższej i bardziej wyrównanej walki z włocławianami, choć przecież był taki moment, w którym przewaga gospodarzy stopniała do kilku punktów - mówił Gabiński, dodając - To był zresztą kluczowy moment meczu. Prowadzenie Anwilu spadło do pięciu oczek, ale niestety nie poszliśmy za ciosem, przydarzyły się jakieś dwie niefortunne akcje, Anwil to wykorzystał i było po zawodach.
Fragment starcia między 31. a 35. minutą, drużyna Miliji Bogicevicia wygrała aż 16:3 i tym samym, na pięć minut przed końcem prowadziła 71:53, rozstrzygając losy zawodów. - Walczyliśmy, ale Anwil okazał się klasowym rywalem, pokazał wielkie zaangażowanie i wygrał ten mecz - komentował skrzydłowy wrocławskiego zespołu.
Porażka w Hali Mistrzów była trzecią z rzędu poniesioną przez Śląsk. Wcześniej ekipa Jerzego Chudeusza (aczkolwiek to nie on był wówczas pierwszym trenerem, a zwolniony ostatnio Milivoje Lazić) nie sprostała Treflowi Sopot i AZS Koszalin, kończąc czteromeczową serię wyjazdową z tylko jednym zwycięstwem na koncie - z PGE Turowem Zgorzelec na początku grudnia.
- Nie chcę mówić konkretnie o błędach, ale z pewnością musimy poprawić wiele rzeczy w naszej grze. Na pewno ta porażka we Włocławka to nasza wina i musimy ciężko pracować na treningach, by zmienić aktualną sytuację - dodawał Gabiński.
[b][url=http://www.facebook.com/Koszykowka.SportoweFakty]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
[/url][/b]