Mateusz Orlicki: U Kobego kasa musi się zgadzać!

Aby walczyć o najwyższe cele, największe gwiazdy NBA często zgadzają się na zaniżanie swoich zarobków. Ale nie Kobe Bryant - on jest wyjątkowy i należy mu się wyjątkowe traktowanie. Czy aby na pewno?

W tym artykule dowiesz się o:

Kobe Bryant jest obecnie najlepiej zarabiającym zawodnikiem NBA. Za rozgrywki 2013/14 zainkasuje niespełna 30,5 mln dolarów. Kilka miesięcy temu doznał najpoważniejszej kontuzji w karierze – zerwania ścięgna Achillesa. W nowym sezonie w warunkach meczowych nie spędził na boisku nawet sekundy, ale to nie przeszkodziło sternikom Los Angeles Lakers w przedłużeniu z nim kontraktu na kolejne dwa lata. Mało tego! Najprawdopodobniej przez cały ten czas nadal będzie najlepiej opłacanym graczem w lidze. 48,5 mln – tyle do połowy 2016 roku zarobi za swoją grę.

Informacja o złożeniu przez Kobego podpisu na nowej umowie wywołała niemałe kontrowersje. Na tapetę trafiła w tym samym czasie, co przedwczesne zakończenie sezonu Derricka Rose'a i trzeba przyznać, że zdołała tę osobistą katastrofę gracza Bulls skutecznie przyćmić. Do tej pory gwiazdy pokroju Bryanta raczej zaniżały swoje zarobki, aby umożliwić władzom budowę mocniejszej ekipy, która będzie w stanie nawiązać walkę o mistrzowski pierścień. Kevin Garnett, LeBron James, Tim Duncan to tylko przykłady tych największych, którzy poszli taką właśnie drogą. Skłonności do naśladownictwa wykazuje także m.in. Dirk Nowitzki. Niemiec już oficjalnie zadeklarował, że w przyszłym roku (jeśli rzeczywiście zostanie w Dallas) nie zamierza zbytnio trząść kieszenią Marka Cubana, aby ten mógł zmontować pod niego lepszą drużynę.

"Vino" jest jednak koszykarzem wyjątkowym. Zawsze był i pozostanie już takim do końca. Nie twierdzę, że to źle. Dla małolatów powinien być wzorem pod względem pracowitości i zawziętości. Może i na boisku bywa egoistą, ale jest jednym z tych graczy, przy których zdecydowanie można użyć terminu "ikona". Symbol i żywa legenda Lakers z przełomu tysiącleci i ostatni z wielkich gladiatorów lat 90. Nie jestem fanem Kobego, ale jego miejsce w historii koszykówki jest niepodważalne. On sam jest tego świadomy i tanio skóry nie sprzeda. Nie chodzi już chyba nawet o samą liczbę przed tymi sześcioma zerami, ale raczej o to, żeby się wyróżnić. Coś w stylu "Wy sobie grajcie za grosze, a ja i tak wezmę to, co mi się należy. Od martwienia się o salary cap są ci w biurach. Niech oni kombinują".

Co właściwie wydarzyło się w Los Angeles? Lakers najnormalniej w świecie "upuścili mydło". Kobe twierdzi, że obyło się nawet bez jakichkolwiek negocjacji. Spotkali się, Mitch Kupchak i familia Bussów podali swoją kwotę, a on na nią przystał. Nie wiem, jak to dokładnie wyglądało i pewnie nigdy się nie dowiem, ale wyobrażam sobie Kobego siedzącego wygodnie w fotelu z cygarem. Wtem wchodzą poddenerwowani przedstawiciele rodziny Lakers. Kupchak trzęsącą się ręką podaje Bryantowi dokumenty. "Mamba" patrzy na kwotę widniejącą na ostatniej stronie, uśmiecha się jakby z przekonaniem, że to on trzyma drugą stronę za... w garści i rzuca tylko krótkie "OK".

Kobe Bryant za sezon 2013/14 zarobi ponad 11 mln USD więcej niż LeBron James.
Kobe Bryant za sezon 2013/14 zarobi ponad 11 mln USD więcej niż LeBron James.

Jeśli rzeczywiście organizacja nie podjęła nawet próby rozmów, to jest to dowód na jej totalną indolencję biznesową. Ok, nie widziałem Bryanta na treningu i nie wiem, jak jego forma prezentuje się w chwili obecnej. Jest do tego stopnia uparty, że pewnie wróciłby w tym sezonie, nawet gdyby za kilka lat groziłoby to amputacją nogi. Niemniej włodarze klubu nie mają zielonego pojęcia, co przyniesie ze sobą jego powrót. Rose czekał półtora roku i po niespełna dwóch miesiącach gry znów wylądował pod nożem. Oczywiście życzę mu jak najlepiej i chcę, żeby dobił nawet i do tych 25 sezonów w barwach Lakers. Żeby pobił wszystkie możliwe rekordy indywidualne i żeby zdobył kolejne 5 tytułów. Ale podpisanie kontraktu 25 listopada było ze strony zarządu po prostu głupie.

KB24 to również uznana już na rynku marka, która przynosi ogromne zyski. Potraktowanie go jako "zwykłego gracza" byłoby również nierozsądne ze względu na fanów. Lakers przedłużając umowę z Kobem, pokazali na mieście lojalność i że nie zrobią z nim tego, co zrobili właśnie Celtics z Paulem Piercem. Nie ma już Shaqa, nie ma też Dwighta, ale Kobe musi zostać. To ważny aspekt, ale w dalszym ciągu nie broni ich rozrzutności.

Nie wydaje mi się, aby Jeziorowcy czyścili tego lata cap space, żeby za rok zatrudniać tylko młodzież z naboru i weteranów po przysługującym minimum. Przy 23,5 mln w pierwszym roku kontraktu Bryanta, gwarantowanych umowach Steve’a Nasha i Roberta Sacrego (łącznie ponad 10,5 mln) oraz opcji Nicka Younga na 1,2 mln mają już zagospodarowane 35 milionów i tylko czterech zawodników w składzie. Gdzie tu miejsce na drugiego All Stara, którego tak się do Kalifornii przymierza? Cóż, może najzwyczajniej w świecie Bussowie przeznaczyli na wakacje 2014 tak pokaźne środki, że mogli sobie na odrobinę szaleństwa i jednoczesne uhonorowanie swojej gwiazdy pozwolić. Takiej ewentualności również nie możemy wykluczyć.

Niezależnie od tego, czy Kobe okaże się wart takich pieniędzy, jest jedynym graczem, który w tak jawny sposób zakpił sobie z najnowszej umowy zbiorowej (CBA). I nieważne, czy o swoje musiał się kłócić, czy zostało mu podane na tacy. Wiadomo, kto w tej firmie jest szefem.

Źródło artykułu: