W środowym rewanżu słupszczanie pokonali ekipę Dariusa Maskoliunasa 72:66. Sopocianie w dwumeczu okazali się słabsi o 14 punktów od drużyny Energi Czarnych Słupsk. - Nie ma co ukrywać, ale Czarni byli lepszym zespołem od nas. Pierwszy mecz bardzo zawaliliśmy i to się na nas zemściło. Pierwszy mecz zaważył o losach tego dwumeczu - mówi Adam Waczyński, gracz Trefla Sopot, który w środowym pojedynku zdobył zaledwie sześć punktów i był to dla niego najgorsze spotkanie w tym sezonie.
- Starałem się robić, co do mnie należy, czyli być agresywnym, ale niestety czasami z tego wychodziły straty. Miałem otwarte rzuty, których nie trafiałem i wówczas wkradała się frustracja w moją grę. Czasami są takie dni, że się nie trafia - podkreśla sopocki skrzydłowy.
Świetną partię w ekipie Andreja Urlepa rozegrał Jordan Hulls, który z meczu na mecz się rozgrywa i zaczyna być coraz ważniejszym graczem w rotacji słoweńskiego szkoleniowca. - Trochę nas Hulls zaskoczył w tym meczu. Otworzył mecz dwoma celnymi trójkami i nie ukrywam, że musieliśmy nieco zmieniać koncepcję na to spotkanie. W obronie zagraliśmy i tak lepiej niż tydzień, bo udało się nam zatrzymać strzelców, którzy nas karcili trójkami, ale odpalił Hulls i cała nasza myśl nieco "padła" - dodaje Waczyński.