- Przyznam szczerze, trochę obawiałem się tego meczu, a właściwie faktu jak zareagujemy po tej pechowej porażce z Olympiacosem Pireus. Od momentu powrotu do Polski do spotkania z Anwilem Włocławek odbyliśmy tylko dwa treningi jak to przed samym pojedynkiem - trochę taktyki, trochę rzutów. Na szczęście obawiałem się bezpodstawnie - mówi Aaron Cel, skrzydłowy Stelmetu Zielona Góra. W poniedziałek jego drużyna pokonała Anwil 83:70 i nadal jest liderem tabeli.
Zielonogórzanie podchodzili do meczu z włocławianami niejako z marszu, a dodatkowo - w nastrojach dalekich od ideału. W piątek Stelmet pechowo uległ greckiemu potentatowi 77:79, choć jeszcze na dwie sekund przed końcem, po trójce wspomnianego Cela, prowadził 77:76. - Nie myślałem za wiele, po prostu otrzymałem podanie i trzeba było rzucać. Przez chwilę byliśmy zwycięzcami, szkoda tej ostatniej akcji... Cała Europa mówiłaby o Zielonej Górze - dodaje 26-letni zawodnik.
Cel ma za sobą bardzo udany tydzień. Poza dobrym meczem w Pireusie (15 punktów, dwie zbiórki, dwie asysty), miał również 10 punktów i cztery zbiórki przeciwko Rosie Radom (w 17 minut), zaś Anwilowi zaaplikował 11 oczek i trzy zbiórki w 23 minuty.
- W naszym przypadku bardzo istotny jest czynnik nastawienia i podejścia do meczu. Jeśli gramy z odpowiednim nastawieniem i jesteśmy gotowi na mecze w polskiej lidze na 150 procent, czyli tak jak w Eurolidze, wówczas wszystko jest w porządku. Nie możemy pozwalać sobie na żaden moment dekoncentracji i lekceważenia rywala - kontynuuje Cel, który pojedynku z Anwilem nie nazywa jednak idealnym. - To było bardzo dziwne starcie. Na początku zupełnie oddaliśmy pałeczkę przeciwnikom i potrzebowaliśmy trochę czasu, zanim zaczęliśmy grać swoją koszykówkę.
Anwil prowadził na początku 9:3, a chwilę później nawet 19:13. Następne pięć minut Stelmet wygrał jednak 14:0 i wygrywał 27:19. Kiedy zaś Przemysław Zamojski przymierzył z daleka, tablica wyników wyświetliła rezultat 41:28. Włocławianie dwukrotnie jeszcze wracali do meczu (41:47 do przerwy i 62:69 w połowie czwartej kwarty), ale gospodarze, mimo wszystko, spokojnie dowieźli zwycięstwo do końca.
- Uważam, że przede wszystkim popełniliśmy zbyt dużo błędów w końcówce meczu, ale jednak umieliśmy złapać właściwy rytm w tych trudnych momentach, gdy Anwil się do nas zbliżał. Ogółem bardzo potrzebowaliśmy tego zwycięstwa, by zapomnieć o porażce z Grekami - kończy Cel.
[/b]