10, 11, 11, 18, 21 - taki jest dorobek punktowy w kolejnych meczach ligowych Łukasza Wiśniewskiego, rzucającego PGE Turowa Zgorzelec. Na pierwszy "rzut oka" widać zatem, że forma 29-letniego reprezentanta Polski rośnie z każdym następnym spotkaniem. Przeciwko Kotwicy Kołobrzeg zawodnik dodał jeszcze cztery asysty oraz trzy zbiórki.
- Nie chcę komentować samego siebie. Przecież to oczywiste, że staram się najlepiej jak tylko mogę i umiem. Poza tym, sezon jest naprawdę jeszcze bardzo "młody" i jeszcze zdecydowana większość meczów przed nami - mówi Wiśniewski, który początek rozgrywek ma rewelacyjny. Średnich 14,2 punktu (przy skuteczności za 56 procent) oraz 4,6 asysty jednocześnie nie notował jeszcze nigdy w karierze.
Dobra forma rzucającego to również dobra forma całego zespołu PGE Turowa. W czwartek ekipa Miodraga Rajkovicia zdeklasowała Kotwicę 93:69 na wyjeździe.
- Po meczu rzeczywiście można tak powiedzieć, że jechaliśmy jak po swoje. Sam przebieg spotkania był rzeczywiście całkowicie po naszej myśli - szybko objęliśmy bezpieczne prowadzenie, dobrze weszliśmy w ten mecz. Narzuciliśmy rywalom swój rytm i trzymaliśmy wysokie tempo do samego końca - dodaje Wiśniewski.
Co ciekawe, PGE Turów pokonał Kotwicę w jej własnej hali po raz pierwszy od... 22 kwietnia 2010 roku. W ostatnich trzech sezonach zgorzelczanie każdorazowo przegrywali w hali Milenium. - Wiedzieliśmy o tym przed czwartkowym starciem i nie powiem, bardzo chcieliśmy odmienić tę kartę. Każda seria kiedyś się kończy i dobrze, że udało nam się ją zakończyć właśnie teraz - kończy zawodnik.
- Nie Przypadkowo nacisnąłem Tak