28-letni zawodnik był najlepszym, obok Craiga Brackinsa, punktującym Stelmetu w poniedziałkowym meczu z Rosą. Zdobył 14 "oczek" w zaledwie 12 minut gry. To imponujący wyczyn, tym bardziej, że Kamil Chanas zanotował fantastyczną skuteczność - trafił 6 na 7 rzutów z gry! Udane okazały się obie próby z dystansu. Przestrzelił tylko raz, gdy celował "za dwa". Zebrał dwie piłki, zapisał na swoim koncie również asystę i przechwyt.
Mistrz Polski bardzo pewnie wygrał pierwszą kwartę (28:9), co niemal "ustawiło" całe spotkanie. Później mógł kontrolować jego tempo i przebieg. Zdarzył mu się co prawda krótki przestój na przełomie drugiej i trzeciej części, ale i tak zielonogórzanie zakończyli pojedynek z efektowną, 30-punktową różnicą na swoją korzyść. - Gdyby nie ta dekoncentracja w końcówce drugiej kwarty i na początku trzeciej, to myślę, że wcześniejsza przewaga by sie utrzymała - podkreślił.
Wobec tak dobrej postawy podopiecznych, trener Mihailo Uvalin mógł rotować składem, dając szansę zaprezentowania się niemal wszystkim koszykarzom, poza Davidem Barlowem, który cały mecz obejrzał z ławki rezerwowych. - Dobrze, że wszyscy pograli. Wygraliśmy dość wysoko. Życzę powodzenia Rosie - zakończył Chanas.