Raymond Sykes: Nie spodziewałem się zobaczyć kogoś takiego w Polsce

Pojedynek Raymonda Sykesa i Keitha Clantona był ozdobą meczu AZS Koszalin - Anwil Włocławek. Ostatecznie w indywidualnym starciu lepszy był zawodnik gości, ale zespołowy triumf święcił ten pierwszy.

- W końcu zagraliśmy razem. Każdy z osobna starał się bardzo mocno w tym spotkaniu, ale działaliśmy jak trybiki tej samej maszyny. To zapewniło nam sukces. Uważam również, że znakomicie zagraliśmy po przerwie, przede wszystkim w obronie - mówił Raymond Sykes , środkowy AZS Koszalin, po meczu z Anwilem Włocławek.

To było pierwsze spotkanie w sezonie, w którym koszalinianie zwyciężyli. Przez długie minuty kibice zgromadzeni w Hali Widowiskow-Sportowej drżeli o wynik - Anwil prowadził niemalże przez całe spotkanie i wydaje się, że przegrał nie tyle co z przeciwnikiem, co z własnym zmęczeniem oraz tym, że trener Milija Bogicević, po kontuzji Dusana Katnicia, zdecydował się rotować jedynie szóstką graczy. Ani na minutę na parkiecie nie pojawił się np. Mikołaj Witliński.

[i]

- OK, zmęczenie na pewno odegrało swoją rolę, ale ja uważam, że wykonaliśmy kawał dobrej pracy w trzeciej kwarcie. Wyszliśmy na parkiet z większą intensywnością i to nam dało efekt. Poza tym, w końcu zatrzymaliśmy środkowego Anwilu, który w pierwszej połowie rzucił nam aż 19 punktów[/i] - dodawał Sykes.

Keith Clanton, bo o nim mowa, zdobył aż 19 z 42 oczek włocławskiego klubu w pierwszej połowie, ale po zmianie stron dodał tylko dwa i ostatecznie jego licznik zatrzymał się na 21 punktach i 13 zbiórkach. - Przyznam szczerze, że Clanton mnie zaskoczył. Nie znałem go wcześniej, ale na pewno teraz zapamiętam i już nie mogę doczekać się kolejnego naszego starcia. Nawet nie wiedziałem, że wysoki koszykarz może tak dobrze operować piłką na całym parkiecie. To znaczy, wiedziałem, bo oglądam NBA, ale nie spodziewałem się zobaczyć kogoś takiego w Polsce - tłumaczył środkowy AZS.

Sykes (20 punktów, pięć zbiórek) zareagował również na pomeczową wypowiedź trenera Anwilu jakoby gracze AZS celowo dopuszczali się gry rodem raczej z boisk piłkarskich, niż z parkietów koszykarskich. - My faulowaliśmy celowo? To jakiś absurd. Nie jestem dumny z tego, że fauluję mocno pod koszem, ale to element gry. Mnie też wielokrotnie faulowano, mogę pokazać zadrapania i siniaki. Nie należy robić z tego powodu dramatu - zakończył koszykarz zwycięskiego zespołu.

[b][url=http://www.facebook.com/Koszykowka.SportoweFakty]Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas

[/url][/b]

Komentarze (0)