Czułem się jak dętka - rozmowa z Karolem Pytysiem, środkowym Spójni Stargard Szczeciński

Nowy koszykarz Spójni Stargard po kilku miesiącach przerwy powrócił do I ligi. Jak czuł się na parkiecie i jakie emocje wywołuje w nim derbowy pojedynek z King Wilkami Morskimi Szczecin?

Patryk Neumann: Mecz z Wikaną Start Lublin przegrany po walce i zaciętej końcówce. Trudno ochłonąć po takim spotkaniu?

Karol Pytyś: Mi trudno, bo chciałem przyjść do Spójni i rozpocząć od zwycięstwa. Szkoda, że nie wyszło, ale myślę, że po tym, co zagraliśmy to mimo wszystko prognozy na przyszłość będą optymistyczne. Wydaje mi się, że będziemy parli do przodu.

Chciał pan się pokazać z jak najlepszej strony i chyba to się udało.

- Myślę, że mógłbym lepiej zagrać. Przede wszystkim jestem zawodnikiem, który walczy i daje z siebie wszystko na boisku. Starałem się tyle ile mogłem. Parę rzutów przestrzeliłem. Mam nadzieję, że będzie lepiej.

Swoją grą chce pan przekonać krytyków tego transferu?

- Szczerze mówiąc nie zastanawiam się, co kibice o mnie myślą. Wiadomo, że chciałbym, żeby mnie lubili. Gram żeby Spójnia wygrywała. Po to mnie tutaj prezes sprowadził żebym pomógł pod koszem i na tym się skupiam. Chciałbym zaaklimatyzować się w Stargardzie i żeby wszyscy mnie tutaj zaakceptowali, ale głównie skupiam się na grze w koszykówkę.

W sobotnim meczu było blisko zwycięstwa. Zadecydowała końcówka, a w niej kilka akcji.

- Można powiedzieć, że końcówka, ale z drugiej strony ten mecz mógł być szybciej rozstrzygnięty na naszą korzyść, gdybyśmy grali pewniej. Wyszła nasza niefrasobliwość, bo Start tak naprawdę nie miał argumentów.

Długo pan szukał klubu. Przed sezonem Spójnia nie była zainteresowana?

- Spójnia miała obsadzoną strefę podkoszową, więc nie. Miałem inne propozycje. Wiązało się to jednak z dość dalekim wyjazdem, dlatego nie skorzystałem i zostałem bez klubu. Musiałem trenować na własną rękę.

W pierwszym meczu spędził pan 20 minut na parkiecie zatem forma fizyczna jest chyba nie najgorsza?

- Szczerze, po pierwszych pięciu minutach gry czułem się jak dętka. Po przerwie złapałem drugi oddech i już było dobrze. Później czułem się świetnie.

Jak współpracuje się z nowymi kolegami i trenerem Ireneuszem Purwinieckim?

- Na razie bardzo dobrze. Dopiero się poznajemy. Oni też mnie muszą poznać. Po pewnym czasie w treningu pokażę się z innych stron. Jest jak jest. Walczę i daję z siebie wszystko.

Chciałby pan w przyszłości rozpoczynać mecze w pierwszej piątce Spójni?

- Przede wszystkim chciałbym grać w kosza. Nigdy nie miałem takiego nastawienia, że muszę grać w pierwszej piątce. Po prostu chcę grać w koszykówkę. Jak będę grał, co mecz 20 minut i ode mnie będzie zależał wynik zespołu to będzie najważniejsze. Niekoniecznie to, że muszę wyjść w pierwszym składzie.

Po pięciu porażkach kibice czekają na wasze przełamanie. Z pewnością najlepszym momentem dla nich byłaby wygrana w derbach, które przed Spójnią.

- Byłoby super, gdybyśmy zwyciężyli tutaj z Wilkami.

A jak będzie się pan czuł w derbowym meczu po drugiej, stargardzkiej stronie?

- Gdybyśmy rywalizowali z AZS-em to czułbym większe bicie serca. W Wilkach nigdy nie grałem. Będę starał się jak z każdym innym przeciwnikiem.

Czy zatem derby Pomorza Zachodniego stracą trochę na prestiżu? Mecze Spójni z AZS-em Radex Szczecin miały już swoją tradycję.

- Kilka lat temu razem biliśmy się o awans. Później spotykaliśmy się w I lidze. Przyznam, że były emocje. Jestem ciekaw, jak to będzie wyglądało w tym roku.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Komentarze (0)