Koszykarze Polonii 2011 Warszawa, jak na razie zaskakują, i to bardzo pozytywnie. Zespół ze stolicy po dwóch dotychczas rozegranych seriach gier nie ma jeszcze na swoim koncie porażki i z kompletem dwóch zwycięstw prowadzi w tabeli. Warszawianie w inauguracyjnej kolejce pokonali 75:58 Sokół Łańcut. Wydawało się, że w następnej serii zmagań ponownie o wygraną będzie im bardzo ciężko, gdyż rywalem podopiecznych Mladena Starcevica był silny ŁKS Łódź. Jednak nic z tych rzeczy. Mimo tego, że łódzki zespół ma swoim składzie kilka znanych nazwisk i świetnego szkoleniowca, jakim bez wątpienia jest Radosław Czerniak, na tle warszawskiej ekipy zaprezentował się bardzo źle. Szczególnie wyższość warszawian nad zawodnikami ŁKS-u stała się widoczna w drugiej połowie meczu, którą "Poloniści" wygrali... 61:30. Ostatecznie Polonia 2011 zwyciężyła z teamem z Łodzi 98:67. Jest to zwycięstwo różnicą aż 31 "oczek", i kto wie, jeśli warszawscy koszykarze nadal będą tak dobrze grali, mogą stać się czarnym koniem rozgrywek. - Na pierwszych dwóch treningach po meczu w Łodzi widać było, że niektórzy zawodnicy za bardzo uwierzyli w swoją klasę. Szybko jednak każdy doszedł do równowagi, bo szybko trzeba było przygotować się do następnego meczu - powiedział Leszek Karwowski, najbardziej doświadczony gracz Polonii 2011.
W drużynie Zastalu Zielona Góra z kolei wszystko by szło zgodnie z planem, jeśli nie ostatnia porażka z MOSiR-em Krosno. Zielonogórzanie ulegli krośnianom na własnym parkiecie 75:77. Na kilkadziesiąt sekund przed końcem potyczki "Zastalowcy" jeszcze prowadzili 75:73, a piłka należała do przyjezdnych. Koszykarze z Podkarpacia w najważniejszej akcji meczu chybili aż cztery razy, ale piąty rzut okazał się już celny. "Trójkę" trafił Marcin Salamonik, który tym wyczynem pogrążył zielonogórską drużynę. - Zwykłe koszykarskie rzemiosło zadecydowało o naszej porażce. Bo jeżeli w samej końcówce spotkania prowadzi się dwoma punktami i pozwala się przeciwnikowi na posiadanie piłki przez 40 sekund i wielokrotne zbiórki w ataku, to trzeba się uderzyć w pierś - mówił po meczu Tomasz Herkt, szkoleniowiec Zastalu.
Konfrontacja z drużyną z Krosna zapewne dała szkoleniowcowi "Zastalowców" dużo do myślenia. Trener Herkt tę akcję, w której krośnieńscy gracze co każdy rzut zbierali piłkę, będzie na pewno jeszcze długo miał w pamięci. Ale z drugiej strony sytuacja ta nie może mieć też samych złych stron. Zielonogórzanie po ostatnim meczu powinni grać już bardziej konsekwentniej i mieć świadomość, że szczęście nie zawsze przychodzi samo, a czasami trzeba mu pomóc. Tak właśnie uczynili ostatni rywale Zastalu.
Mecz rozpocznie się w sobotę, 4 października o godzinie 15.00 w Hali Gier AWF przy ul. Marymonckiej 34.