Zgodnie z planem. Relacja z meczu Anwil - Sportino

Choć przez pierwsze dziesięć minut koszykarze Sportino Inowrocław dotrzymywali kroku włocławskiemu Anwilowi, od drugiej kwarty na parkiecie istniała tylko jedna drużyna. Gromiąc inowrocławski zespół 80:51, podopieczni Zmago Sagadina zmazali plamę po ostatniej porażce z Kotwicą Kołobrzeg.

Choć optyczną przewagę w pierwszej kwarcie miał Anwil Włocławek, gospodarze popełnili sporo niewymuszonych błędów, które najczęściej kończyły się punktami Sportino. Podopieczni Zmago Sagadina doskonale radzili sobie w szybkim ataku, lecz budując atak pozycyjny koncentrowali się głównie na rzutach za trzy punkty. Po jednej z takich prób Gerroda Hendersona włocławianie prowadzili 13:7, lecz beniaminek, głównie za sprawą Viliusa Gabsysa, nie rezygnował z walki.

Decydująca o losach spotkania okazała się być druga kwarta. Anwil postawił bardzo szczelną obronę, zmuszając rywala do oddawania rzutów z nieprzygotowanych pozycji lub w ostatnich sekundach akcji. - Kontakt z grą straciliśmy w drugiej kwarcie, ze względu na przepis zmuszający pojawienie się na boisku młodego zawodnika. Spowodowało to chaos w ataku - mówił po meczu trener gości, Aleksander Krutikov. Przełomowa okazała się być akcja z czwartej minuty. Wtedy bowiem Łukasz Żytko sfaulował niesportowo Andrzeja Plutę. Kapitan Anwilu dwukrotnie trafił z linii rzutów wolnych, zaś w następnej akcji popisał się celną trójką. Z ośmiopunktowego prowadzenia momentalnie zrobiło się trzynaście oczek różnicy. Do przerwy Anwil zdobył jeszcze 18 punktów, tracąc tylko 3.

Po przerwie włocławianie w dalszym ciągu kontrolowali przebieg meczu. Po kolejnym celnym rzucie skutecznego tego dnia Marko Brkicia prowadzili już 61:29. Od tego momentu podopieczni Sagadina nieco spuścili z tonu, pozostawiając koszykarzom z Inowrocławia nieco więcej swobody w ataku. Skrzętnie wykorzystywał to Amerykanin Tony Lee, który w tej części meczu niemalże w pojedynkę próbował zdobywać punkty.

Po meczu słoweński szkoleniowiec Anwilu wyjaśnił przyczyny zwycięstwa swojej ekipy. - Wygraliśmy przede wszystkim dobrą obroną i zbiórkami. Cieszę się, że udało się nam ograniczyć możliwości przeciwnika i zatrzymaliśmy go na granicy 51 punktów, a także zdecydowanie wygraliśmy walkę o zbiórki. Mimo pochlebstw, Sagadin podkreślił również, iż jego zespół może grać jeszcze lepiej, szczególnie jeśli chodzi o ofensywę.

Warto podkreślić, iż choć najlepszym strzelcem Anwilu został Brkić, bardzo dobre wrażenie pozostawił po sobie Ian Boylan. Amerykanin świetnie biegał do kontr, po których zdobył większą część swoich punktów, a także angażował się w obronę (6 zbiórek) i kreowanie czystych pozycji dla swoich partnerów (5 asyst).

Anwil w dalszym ciągu występuje bez swojego podstawowego centra - Milosa Paravinji. Dodatkowo, ze składu wypadł także Michał Gabiński. Młody Polak zagra jednak w najbliższym meczu przeciwko Górnikowi w Wałbrzychu. Co zaś tyczy się Słoweńca, jego sytuację określił trener Sagadin - Paravinja zmuszony jest pauzować jeszcze przez około sześć tygodni. Potem będzie potrzebował następnych dwóch, trzech na dojście do pełnej sprawności i podjęcie treningów z pełnym obciążeniem. Nie wykluczamy tymczasowego zatrudnienia innego środkowego, lecz wszystko ograniczone jest możliwościami budżetu.

Anwil Włocławek - ISS Sportino Inowrocław 80:51 (22:18, 29:5, 13:17, 16:11)

Anwil: Brkić 19 (3x3), Boylan 15, Pluta 13 (3x3), Koszarek 9 (1x3), Henderson 7 (2x3), Miller 6, Piechowicz 5, Modrić 4, Wołoszyn 2, Michalski 0

Sportino: Lee 18 (3x3), Crenshaw 12 (1x3), Gabsys 7, Wierzbicki 6, Robak 4, Żytko 4, Landry 0, Świderski 0

Źródło artykułu: