Wiślaczki w porównaniu do poprzednich konfrontacji rozpoczęły spotkanie z wysokiego "C". Świetnie prezentowały się w obu formacjach i po prostu dominowały w większości elementów koszykarskiego rzemiosła. Sporo wniosła Alana Beard. Amerykanka, która wcześniej wobec urazu nogi zmuszona była pauzować imponowała aktywnością i wcieliła się w rolę czołowego strzelca. Wspierała ją Justyna Żurowska. Dzięki obu tym zawodniczkom przyjezdne wyszły na całkiem spore prowadzenie 17:6, sprawiając wrażenie pewnych siebie oraz celu jaki chcą zrealizować.
Francuzki nie potrafiły seryjnie punktować. Często ich akcje zostawały zatrzymywane przez szczelną defensywę oponenta, dlatego też nawet nie miały prawa myśleć o rychłym przejęciu inicjatywy. Tym razem one odznaczały się dużą nieskutecznością. "Szarpnąć" próbowała Celine Dumerc, lecz przynajmniej w pierwszej kwarcie niewiele zdziałała.
W drugiej "ćwiartce" rywalizacja przybrała bardziej wyrównany charakter. Pierwotnie fakt faktem mistrzynie Polski kontrolowały sytuację za sprawą Tiny Charles, lecz potem dystans dzielący obie strony pomniejszał się. Kawał pożytecznej pracy wykonywała młoda Romane Bernies. 19-latka podejmowała odważne decyzje i przysparzała kłopotów rywalkom. Reszta jej koleżanek jakoś specjalnie nie błyszczała, jednak wszystkie razem tworzyły poprawnie funkcjonujący kolektyw, wspólnie walcząc o zwycięstwo.
Przed długą przerwą Biała Gwiazda obroniła cztery "oczka" zaliczki (27:23), z tym że podczas ostatnich paru fragmentów ani razu nie zdołała umieścić piłki w obręczy. Ten moment stanowił dla niej ostrzeżenie, iż nie wolno tracić czujności.
Co warte podkreślenia miejscowe, widząc nadarzającą się okazję postanowiły jak najszybciej wyrównać i szybko dopięły swego. Zaraz po ponownym wejściu na parkiet rozszalała się Endne Miyem, która prawie, że indywidualnie przechyliła szalę zwycięstwa. Podopieczne Valerie Garnier ewidentnie złapały wiatr w żagle i w połowie trzeciej odsłony ogólny rezultat brzmiał 36:31. Do Wisły zaś powróciły stare grzechy. Znów czołową rolę pełniła Charles, ale reszta nie gwarantowała odpowiedniego wsparcia.
Dopiero wraz z upływem minut coś drgnęło i ekipa spod Wawelu podniosła się z parteru. Swoją obecność kapitalnie zaznaczyła Katarzyna Krężel. Polka dwukrotnie wykończyła zagrywki, a zaraz potem ujawniła się dodatkowo Paulina Pawlak efektem czego w decydującą batalię uczestniczki zeszłorocznego FinalEight wchodziły wygrywając 46:44.
Kibice oraz osoby bliżej związane z małopolskim klubem śledząc finalną batalię musieli przeżyć prawdziwą próbę nerwów. Złote medalistki FGE narobiły ogromnych nadziei, gdyż utrzymywały korzystny rezultat i wydawało się, że przy odrobinie szczęścia triumfują. Tymczasem życie zgotowało odmienny scenariusz. Waleczny francuski zespół nie poddał się. Wyczyny Dumerc i Styliani Kaltsidou dopełniły dzieła i to on zagra w elitarnym turnieju ośmiu czołowych ekip Starego Kontynentu.
Bourges Basket - Wisła Can Pack Kraków 66:59 (9:17, 14:10, 21:19, 22:13)
Bourges: Endene Miyem 20 (14 zb), Celine Dumerc 12, Romane Barnies 12, Styliani Kaltsidou 11, Paulina Krawczyk 5, Emmeline Ndongue 4 (11 zb), Marissa Coleman 2, Christelle Diallo 0, Stephany Skrba 0.
Wisła Can Pack: Tina Charles 19 (16 zb), Alana Beard 11, Katarzyna Krężel 9, Justyna Żurowska 9, Paulina Pawlak 6, Anke DeMondt 3, Daria Mieloszyńska-Zwolak 2, Dora Horti 0.
stan rywalizacji: 2:1 dla Bourges Basket, awans Bourges Basket do Final Eight Euroligi koszykarek