Karol Wasiek: Praktycznie ostatni wyszedłeś z treningu. Zawsze tak długo zostajesz na sali i oddajesz te kilkanaście dodatkowych rzutów?*
Mateusz Ponitka: Tak. Najczęściej z Krzysztofem Roszykiem zostajemy tak około 30 minut, a czasem nawet godzinę dłużej. Koncentrujemy się na tych podstawowych elementach koszykarskich jak: gra tyłem do kosza, czy rzuty z ustabilizowanych pozycji, czy kozłowanie.
Bije od Ciebie w ostatnich meczach straszną pewnością siebie. Coś się zmieniło w ostatnim czasie u Mateusza Ponitki?
- Nie, chyba nic się nie zmieniło. Zawsze tak było, aczkolwiek teraz może trener dał mi nieco więcej okazji do pokazania swojej wartości i za to jestem mu bardzo wdzięczny. Nie mogę jednak zapomnieć o moich kolegach z drużyny, którzy w jakiś tam sposób we mnie uwierzyli. W każdym meczu dostaje te kilka piłek, z których próbuje coś zrobić dobrego dla drużyny. Staram się robić swoje, czyli ciężko pracować na treningach.
A to nie jest troszkę tak, że po odejściu Jerela Blassingame’a zdaliście sobie sprawę, że tak naprawdę to na was spada ta odpowiedzialność za wyniki drużyny?
- Znaczy, jak Jerel odszedł to na pewno pootwierało się granie dla innych. Jerel był świetnym zawodnikiem, bardzo dużo nam pomagał. Był prawdziwym filarem tego zespołu, nie ma co do tego żadnych wątpliwości, ale odszedł i teraz musimy wziąć na siebie odpowiedzialność. Łukasz Koszarek jest jedynym rozgrywającym, który ma takie doświadczenie, jak Jerel. Tomasz Śnieg teraz będzie się uczył od „Koszara”, co dla niego jest na pewno dobrą lekcją. Mamy możliwość grania i staramy się wykorzystywać każdy błąd rywala.
Obecność Dirka Bauermanna na trybunach mobilizuje ciebie do jeszcze lepszych występów?
- Słyszałem oczywiście, że trener będzie na naszych meczach. Mi bardziej zależało na tym jednak, żebyśmy zaczęli wygrywać, bo to dla nas jest najważniejsze. Mamy już na swoim koncie aż dziewięć mistrzostw i wiemy jakie to uczucie, kiedy sięga się po to trofeum. W tym sezonie konkurencja jest jednak znacznie większa niż w zeszłych latach. W zeszłym sezonie byłem z drużyną i dokładnie wiem jaka to jest radość. Nie można jednak zapomnieć o pracy jaką trzeba wykonać, żeby to mistrzostwo Polski zdobyć. Na tym się obecnie koncentruję, a co będzie po sezonie to zobaczymy. Wówczas będziemy mogli usiąść i porozmawiać.
Nie wierzę, że nie zareagowałeś na słowa Bauermanna, który bardzo cię chwalił po meczu z Czarnymi Słupsk.
- Tak się może złożyło, że przyjechał trener i udało się zagrać dobry mecz. Oczywiście to ostateczne powołanie nie będzie zależało od tego jednego meczu. Jeżeli trener będzie wyrażał chęć zainteresowania moją osobą to na pewno będzie chciał mnie sprawdzić w innych meczach, albo na szerszym zgrupowaniu kadry. Ja ze swojej strony mogę powiedzieć tyle, że będę ciężko pracował przez cały sezon. Chcę polepszać swoją grę, żeby Asseco Prokom miał z tego jakieś korzyści.
Zapraszamy na nasz facebookowy koszykarski profil --->>>
A które elementy potrzebują jeszcze tego odpowiedniego szlifu?
- Powiem tak troszkę nieskromnie, że rzuty wolne poszły ostatnio w górę. Ta ręką się ułożyła do tych rzutów wolnych. Teraz wystarczy nad tym pracować na treningach. Znalazłem ten tor, którym muszę podążać. Rzut za trzy jest na pewno takim elementem, który muszę poprawić. Aczkolwiek, ja nie mam tylu pozycji do oddawania tych rzutów, ale jak jest to staram się od razu rzucić. W porównaniu z zeszłym sezonem jest na pewno jakaś poprawa i wydaję mi się, że z miesiąca na miesiąc będzie coraz lepiej. Gra w obronie, czy praca na nogach to są takie elementy, nad którymi zawsze trzeba pracować. To nie ma co do tego dwóch zdań.
Wiem, że na kadrze trener Andrzej Pluta poświęcał ci bardzo dużo uwagi i razem z nim ćwiczyliście te elementy. Jak wyglądała ta współpraca?
- Od tego czasu, jak zacząłem ćwiczyć z Andrzej Plutą to się nieco bardziej otworzyłem. Więcej oddaję rzutów za trzy, poprawiłem też nieco rzuty osobiste. Sama postać trenera Andrzeja bardzo dobrze na mnie wpłynęła. To charyzmatyczny, ale zarazem skromny człowiek. Swoją pracę zawsze na treningach wykonuje i tej pokory mnie właśnie uczył, żeby przyjść szybciej i zostać dłużej. Podczas zgrupowania kadry to zazwyczaj przyjeżdżaliśmy godzinę szybciej i oddawaliśmy sporą ilość rzutów. Wetknął we mnie trochę pewności siebie, która teraz może nieco emanować, dojrzewać. Wydaję mi się, że świetnie rozpocząłem sezon w Eurolidze, bo miałem bardzo wysoką skuteczność rzutów za trzy. Potem miałem mecz z Elan Chalon, gdzie miałem 0/5 z dystansu, co pamiętam do dzisiaj. To był mój najgorszy mecz w Ergo Arenie pod tym względem. To nie jest wciąż ten poziom na którym chciałbym być.
Bolały te porażki w Eurolidze?
- Tak. Mieliśmy nieco niedoświadczony zespół, bo czterech, czy pięciu zawodników było w okolicy 20-21 roku życia. Bolały takie porażki, jak np. u siebie z Unicaja dwoma punktami, czy na wyjeździe we Francji. Źle podeszliśmy do spotkania ze Sieną, gdzie zostaliśmy rozgromieni na finiszu, ale z drugiej strony pierwsze minuty były dla nas wyśmienite. Nie wiem co się wówczas stało z naszą drużyną, trudno to w jakiś racjonalny sposób wytłumaczyć. Z drugiej strony nie umiem wytłumaczyć wygranej w Sienie. Sami się dziwiliśmy jak to się stało. Siena do przerwy grała kapitalnie, ale później się rozluźniła, a potem ciężko im było wrócić do meczu. W drugiej rundzie na pewno Francuzi byli do ogrania. Z Albą Berlin też mogliśmy wygrać. Z Maccabi cały mecz prowadziliśmy, ale w czwartej kwarcie roztrwoniliśmy przewagę. Ta szczęśliwa wygrana, która daje nieco nadzieje na następne sezony. Wskazuje kierunek, w którym powinniśmy podążać.
Wiele negatywnych komentarzy pojawiało się w prasie na temat waszej postawy w Eurolidze. Czytałeś te wszystkie artykuły? To bolało, czy raczej spływało to po tobie i kompletnie się tym nie przejmowałeś?
- Mnie osobiście to nie boli, bo ja nie mam naprawdę czego się wstydzić. Jedyna rzecz, której się mogę wstydzić to skuteczność z linii rzutów wolnych. Ale z drugiej strony, mogę zapewnić, że każdy kto wchodził na boisko to dawał z siebie wszystko. Były takie mecze, a nie inne. Mieliśmy taką grupę, a nie inną. Była szansa wyjścia z tej grupy, tak jak wyliczyliśmy.
Przed meczem z Anwilem Włocławek (2 lutego) w prasie pojawiły się podobne głosy, ale udowodniliście po raz kolejny, że mistrz jest nadal groźny i trzeba się z nim liczyć.
- Zawsze tak powinno się podchodzić do mistrza. Nie chcę dokonywać wielkich porównań, ale spójrzmy na to, co dzieje się w lidze NBA z Los Angeles Lakers. Mają niesamowity skład, a nie mogą się odnaleźć. Nie wiadomo, czy w ogóle wejdą do play-offów. Wracając na polskie podwórko - oczywiście, że nie mamy dwunastu gwiazd w składzie i każdego meczu nie wygrywamy różnicą 15 punktów.
W drugiej części, która ukaże się w sobotę rano dowiemy się, dlaczego nasz rozmówca ostatecznie nie trafił do NCAA i jakich zawodników Mateusz Ponitka podziwia w lidze NBA.
* Z Mateuszem Ponitką spotkaliśmy się na treningu Asseco Prokomu 4 lutego (poniedziałek), dwa dni po meczu z Anwilem Włocławek.