Kacper Młynarski bardzo dobrze rozpoczął sezon. Później nabawił się kontuzji, która w znaczny sposób wpłynęła na jego formę. Ostatnie mecze pokazują jednak, że podopieczny Dariusza Kaszowskiego wraca do dyspozycji z początku rozgrywek. - Mam nadzieję, że forma już wróciła. Każdy z nas musi teraz zagrać na 100 procent, biorąc pod uwagę jak bardzo jesteśmy osłabieni. Są kontuzje, choroby... Ciężko nam ostatnio zebrać 10 osób, by normalnie potrenować. Nie załamujemy się, wyjdziemy na parkiet bardzo zmobilizowani i powalczymy o zwycięstwo - przekonuje koszykarz NETO PTG Sokoła Łańcut.
Mimo sporych osłabień, w meczu ze Śląskiem łańcucianie przez prawie 30 minut potrafili dotrzymać kroku faworytom. - W drugiej połowie uwidoczniła się ich przewaga pod koszem. Brakło nam centymetrów, żeby powalczyć na tablicach. Walczyliśmy z całych sił, trochę szkoda, że wynik tak wygląda. To nie do końca oddaje przebieg meczu.
Gracz Sokoła nie jest w stanie powiedzieć, w jakim składzie jego drużyna przystąpi do sobotniego meczu z BM SLAM Stalą Ostrów Wlkp. - Nie wiem, naprawdę nie wiem... Może dojść do takiej sytuacji, że nawet tej wymaganej dziesiątki graczy nie wystawimy... Na ten moment nie mamy podkoszowych. Zostaje nam grać szalony basket. Drużyna z Wrocławia śmiała się, że na mecz przyjechali piłkarze. Tylko ja z graczy zdolnych do gry mam 2 metry wzrostu - zdradza Młynarski.
Kolejnym rywalem drużyny z Podkarpacia będzie przeżywający ostatnio kryzys beniaminek z Ostrowa Wielkopolskiego. Obie drużyny mają swoje problemy, ciężko przewidzieć jak potoczy się rywalizacja w Łańcucie. - Pierwszy mecz był do wygrania. Mieliśmy dobrą pierwszą połowę, ale fatalną drugą. Teraz sytuacja jest inna, nie mamy połowy składu. Zostaje nam zostawić na parkiecie zdrowie i serce. Mają szeroki skład, musimy zwrócić uwagę na Żurawskiego. Nie możemy pozwolić mu na wiele, by nie zdominował walki na tablicach - kończy zawodnik Sokoła Łańcut.