Jezioro Tarnobrzeg wyciągnęło wnioski z dwóch porażek w lidze i w meczu pucharowym zagrało na znacznie lepszym poziomie. Mimo porażki postawa gospodarzy mogła się podobać. Goście wygraną zawdzięczają świetnej dyspozycji w rzutach za trzy punkty. - Można powiedzieć, że ten element nas uratował. Wyszliśmy z kłopotów, nie od dziś wiadomo, że w Tarnobrzegu jest gorący teren. Mało kto tutaj wygrywa, a nam się udało dwa razy. To tylko może cieszyć. Wiedzieliśmy, że Jezioro to ekipa ataku. Na własnej hali rzucają zazwyczaj ponad 90 punktów. Kluczem była obrona, która nie do końca jednak potrafiła ograniczyć gospodarzy. Najważniejsze, że wygraliśmy i jedziemy do Koszalina na półfinały - przekonuje Damian Kulig.
Koszykarze Miodraga Rajkovicia poza walką z Jeziorem, musieli także walczyć z własnym zmęczeniem. Ostatnie wyjazdowe mecze i ciężkie podróże z pewnością miały wpływ na postawę PGE Turowa. - No tak, nie da się ukryć, że zmęczenie jest spore. W sumie nie ma co narzekać, bo każdy z nas przed sezonem wiedział, jak to będzie wyglądać. Każdy świadomie się na to decydował. Duża ilość meczów i ciężkie wyjazdy na pewno są uciążliwe. Nie jesteśmy robotami, czasem jest słabszy dzień i coś może pęknąć w grze. Mimo wszystko jestem zadowolony, bo ciągle gramy swoje i idziemy do przodu.
W półfinałowym meczu w Koszalinie PGE Turów zmierzy się z Treflem Sopot. - Ciężko powiedzieć, czy wolałbym Anwil. Teraz już nie ma to raczej znacznia, jeśli chcemy wygrać to nie ma sensu patrzeć na rywala. Chcemy tam zagrać dwa mecze. Czasu na przygotowanie nie ma za wiele, będziemy mieć jeden dzień u siebie w domu a potem już jedziemy do Koszalina. Znów można powiedzieć ruszamy w podróż (śmiech). Cóż, podchodzimy do tego spokojnie, chcemy wrócić do Zgorzelca z Pucharem Polski - analizuje podkoszowy Turowa.
To co w dotychczasowych meczach z Jeziorem było atutem PGE Turowa, w ostatnim spotkaniu stało się atutem gospodarzy. Tym razem to oni świetnie rozpoczęli spotkanie, co sprawiło, że goście przez znaczną część spotkania musieli gonić podopiecznych Dariusza Szczubiała. - Był z tym problem, można powiedzieć, że to jeszcze bardziej utrudniło nam ten mecz. Generalnie zupełnie inaczej miał on wedle naszych założeń wyglądać. Najważniejsze, że skończyło się dla nas szczęśliwie, o przebiegu za parę dni nie będziemy pamiętać. Wzmocnił nas Russell Robinson, to też sprawiło, że mieliśmy większy komfort gry. Odbyliśmy razem ledwie dwa treningi, ale już widać, że takiego gracza potrzebowaliśmy. Jest szybki, silny, dużo widzi i fajnie broni.
Mimo słabych wyników w Lidze VTB Damian Kulig podkreśla, że doświadczenie wyniesione z tych rozgrywek jest dla jego drużyny bezcenne. - To na pewno nasz plus, czasem nie idzie, ale nie łamiemy się. Robimy ciągle swoje i wreszcie przychodzi nasz moment i udowadniamy naszą klasę. To bardzo pomaga wygrywać mecze. Nie tak sobie to wyobrażaliśmy, wiadome, że każdy chciałby więcej wygrywać. Nie ma jednak co narzekać, granie z dobrymi europejskimi zespołami nie pójdzie na marne. Niebawem będziemy mogli skupić się tylko i wyłącznie na lidze, ona jest dla nas najważniejsza. W ważnych momentach jest większa pewność i to doświadczenie wychodzi. Do Koszalina jedziemy w jasnym celu, mam nadzieję, że go zrealizujemy. Potem chcemy troszkę odpocząć i spokojnie podejść do kolejnych gier - kończy Damian Kulig.