Jedna kwarta to za mało - relacja z meczu AZS OPTeam Rzeszów - Energa Toruń

Torunianki zgodnie z oczekiwaniami okazały się lepsze od beniaminka FGE, zwyciężając 76:57. Trochę nerwów "najadły się" tylko w trzeciej "ćwiartce".

Rzeszowianki na początku spotkania były aktywne. Mając z pewnością większy zapas sił od przeciwnika, który dzień wcześniej mierzył się z krakowską Wisłą próbowały wskórać cokolwiek i możliwie szybko wyjść na prowadzenie. Jednak torunianki szybko zorientowały się w tych zamiarach, nie pozwalając miejscowym przejąć inicjatywy. Przy pierwszej okazji za trzy trafiła Emilia Tłumak. Pod koszem kawał roboty wykonywała Martyna Koc, efektem czego wynik brzmiał 12:6 dla ich zespołu. W odpowiedzi dwukrotnie czyste pozycje idealnie znalazła sobie Magdalena Bibrzycka, niemniej nie wystarczyło to choćby do remisu.

Przyjezdne dodatkowo wymuszały liczne straty, po których przeprowadzały zabójcze kontry. Właśnie one pozwoliły im zdystansować Akademiczki, które po pierwszej kwarcie przegrywały już 11:20.

W drugiej odsłonie ogólny obraz nie uległ zmianie. Podopieczne Elmedina Omanicia w pełni kontrolowały boiskowe wydarzenia, spokojnie wcielając w życie przedmeczowe założenia. Tempo akcjom generalnie nadawała Weronika Idczak. Rozgrywająca reprezentacji Polski czuła się bardzo pewnie i bez zbędnego namysłu korzystała ze swoich atutów.

Podobnie w podkarpackiej drużynie próbowały czynić wspominana Bibrzycka oraz Edyta Czerwonka i Anna Kuncewicz. Ta ostatnia ponadto bardzo dobrze radziła sobie w obronie, tyle że rezultat mimo to pozostawał niekorzystny. Beniaminka FGE co rusz karciła Adrianne Ross błyskawicznie przemieszczając się pomiędzy oboma połowami. Amerykanka łatwo gubiła krycie, co koleżanki momentalnie zauważały i kierowały pod jej adresem mnóstwo podań. Za sprawą tego faworytki konfrontacji zasłużenie prowadziły, mając komfort przed następną częścią rywalizacji.

Co ciekawe jednak długa przerwa pozytywnie podziałała na AZS. Zanotował on kilka udanych zagrań, które dały mu pewność siebie i postanowił jak gdyby nigdy nic pójść za ciosem. Obudziła się Magdalena Kaczmarska, trochę niewidoczna w poprzednich partiach. Pozostałe dziewczyny także wykrzesały pokłady ambicji i zaczęło robić się ciekawie.

Aktualnie czwarta ekipa tabeli sprawiała wrażenie zaskoczonej. Nie radziła sobie specjalnie z rozpędzonym oponentem i specjalnie też nie reagowała. Notabene w pewnej chwili dystans między oboma klubami wyniósł zaledwie trzy "oczka".

Tyle, że to okazało się szczytem podopiecznych Wojciecha Downara-Zapolskiego. Nie zdołały one pójść za ciosem, a ponadto widzące zagrożenie Katarzynki zastopowały odważny marsz. W newralgicznych chwilach nie chybiały, wytrzymując całą presję.

Oprócz wymienianych personaliów pochwalić należało Nicole C Michael. Jedna z najlepszych postaci kolektywu z miasta Kopernika odznaczyła się dobrą skutecznością i pomogła zwyciężyć. Podobnie Monika Krawiec, choć ona akurat nie zapisała na swoim koncie aż takiej zdobyczy.

Ostatecznie batalia zakończyła się wynikiem 57:76 i torunianki mogły udać się spokojnie w drogę powrotną.

AZS OPTeam Rzeszów - Energa Toruń 57:76 (11:20, 13:19, 20:16, 13:21)
AZS:

Kuncewicz 13, Bibrzycka 13, Kaczmarska 9, Czerwonka 7, Mukosiej 7, Krzywoń 6, Buszta 2.

Energa: Michael 18, Koc 12, Tłumak 11, Ross 11, Krawiec 10, Idczak 7, Misiek 4, Kowalska 2, Ratajczak 1.

Źródło artykułu: