Wojciech Zapolski: Tworzymy nowy kolektyw

AZS Rzeszów ma już za sobą dwa spotkania w nowym roku. Oba wysoko przegrał, na co wpływ wywarły poniekąd roszady kadrowe, jakie zaszły podczas świątecznej przerwy.

W miniony weekend Akademiczki podejmowały Matizol Lider Pruszków. Oczywiście za faworyta uchodziły przyjezdne choć nie brakowało głosów, iż przy pomocy szczęścia beniaminek zdoła zagrozić wyżej notowanemu klubowi. Tyle, że ostatecznie nie wytrzymał forsowanego tempa. Bez wątpienia dała o sobie znać uszczuplona kadra. Odejście Joanny Kędzi, Anety Kotnis i Leah Metcalf obniżyło wartość drużyny. - Jeżeli chodzi o budowanie atmosfery w zespole to nie da się ukryć, że podobne sytuacje nie pomagają. Dziewczyny są bardzo ambitne i ciężko znoszą kolejne porażki oraz prezentowany styl. Zmiany nastąpiły dość duże, przez co aktualnie znowu tworzymy de facto nowy kolektyw. W związku z tym dopiero musimy uczyć się innej koszykówki - analizuje trener Wojciech Downar-Zapolski.

O zwycięstwie podopiecznych Adama Prabuckiego zadecydowała druga kwarta. Wtedy wręcz zdominowały one wydarzenia parkietowe i co chwilę popisywały się celnymi rzutami za trzy. Notabene w identyczny sposób pokonały jakiś czas temu krajowego czempiona, Wisłę Can - Pack Kraków. - Każdej konfrontacji towarzyszy ryzyko. Najgorsze jest to, że dopuszczaliśmy do otwartych pozycji, a przeciwniczki nie napracowały się wielce przy ich poszukiwaniu. Gdyby "strzelały" pod presją, wtedy skuteczność pewnie wyglądałaby inaczej - ocenia coach podkarpackiego teamu.

Trener Wojciech Downar - Zapolski miał się nad czym zastanawiać
Trener Wojciech Downar - Zapolski miał się nad czym zastanawiać

Zaraz potem rozwija myśl, przyznając, że owy czynnik odegrał kluczową rolę. - Cóż, szczególnie we wspomnianym fragmencie legitymowały się wysokim procentem udanych prób. Część notabene wykonywały rzeczywiście z dalszych odległości. My natomiast w ofensywie polegliśmy. Zdobyliśmy cztery "oczka" w 10 minut i należałoby pomyśleć, dlaczego dochodzi do czegoś takiego. Ewidentnie notujemy przestoje. Przecież w niedzielę pierwsza "ćwiartka" wypadła nie najgorzej. Minimalnie prowadziliśmy, jednak potem całość się posypała. Dziewczyny próbują na ile mogą, lecz być może po prostu nie stać nas, by wywalczyć coś więcej.

Analizując mapę rzutów widać, iż praktycznie niewykorzystywana pozostaje strefa tuż pod koszem. - Trzeba zdać sobie sprawę, że właściwie nie dysponujemy klasycznym centrem. Dlatego trudno seryjnie punktować spod obręczy , kiedy ustępujemy oponentom pod względem parametrów - kończy.

Źródło artykułu: