Druga kwarta przesądziła - relacja z meczu AZS Rzeszów - Matizol Lider Pruszków

W pojedynku rzeszowianek z Matizol Liderem Pruszków niespodzianki nie było. Przyjezdne pewnie triumfowały, pozbawiając złudzeń beniaminka. O wszystkim praktycznie przesądziła druga "ćwiartka".

Gospodynie wystartowały całkiem przyzwoicie. Stosowały one dość szeroki wachlarz zagrań, który pozwolił nie tylko nawiązać walkę z przeciwnikiem, ale też objąć prowadzenie. Taki scenariusz bez wątpienia cieszył osoby związane z klubem. Przed tygodniem bowiem AZS doznał sromotnej porażki w Polkowicach, więc marzono o poprawie wizerunku.

W składzie ciężko było dostrzec liderkę. Ciężar odpowiedzialności przejęło raczej kilka dziewczyn. Te mocno rozochociły się pomyślnym otwarciem i w połowie kwarty zasłużenie wygrywały 15:9. Swoją zasługę miały w tym między innymi Anna Kuncewicz oraz Magdalena Kaczmarska. Obie zacięcie walczyły o piłki, czym chyba czasem zaskakiwały przyjezdne.

Jednak sielanka długo nie potrwała. Druga odsłona po prostu obnażyła wszelkie braki beniaminka Ford Germaz Ekstraklasy. W przeciwieństwie do poprzednich fragmentów zdominowała go bezradność i nie zastopował rozpędzających się pruszkowianek, które postanowiły postawić na rzuty za trzy, a także zacieśnić defensywę. To posunięcie okazało się świetnym pomysłem. Od tej pory bowiem prym nadawał już tylko Matizol Lider. Potwierdzenie tych słów stanowiły statystyki. W trakcie dziesięciu minut uzyskał 24 "oczka", tracąc zaledwie cztery!

Imponowały głównie Polki. Paulina Rozwadowska i Agnieszka Kaczmarczyk non stop popisywały się udanymi próbami strzałów, efektem czego faworyt pojedynku osiągnął bezpieczny dystans. Dodatkowo kawał pożytecznej roboty wykonywała Briana Gilbreath. Atletyczna skrzydłowa może nie pełniła najistotniejszej roli, lecz absorbowała uwagę Akademiczek i gdy tylko zyskała dogodną pozycję, wykańczała akcje teamu. Nie dziwiło zatem, że długą przerwę spędził on posiadając piętnastopunktową zaliczkę.

Po zmianie stron podopieczne Adama Prabuckiego wedle przypuszczeń kontrolowały sytuację. Nie musiały forsować szybkiego tempa, dlatego spokojnie wcielały w życie założenia taktyczne. Chwilę na parkiecie przebywały również zmienniczki, notabene wcale nie obniżając ogólnego poziomu.

Miejscowe natomiast próbowały odzyskać wcześniejszy rytm. Oczywiście o remisie czy tym bardziej ewentualnym zwycięstwie nikt nic nie wspominał, ale chęci zachowania honoru zawsze się liczą. Parę pomyślnych zagrań zaliczyła Ewelina Buszta. Podobnie sprawa wyglądała w przypadku Magdy Bibrzyckiej. Tym samym decydującą batalię podkarpackiej ekipie przyszło rozpocząć przy wyniku 37:55. Analizując wydarzenia pozostawało jej jedynie liczyć, że uda się nie doprowadzić do pokaźniejszych rozmiarów porażki, która ku zmartwieniu podopiecznych Wojciech Downar-Zapolski była sprawą nieuchronną.

Zadanie to jednak przerosło ich możliwości. Błyskawiczne kontry Matizol Lidera autorstwa amerykańskich obwodowych i zarazem trafienia z półdystansu przypieczętowały sukces zespołu w czarnych strojach. Miano najlepszej zawodniczki zaś wypadało przyznać wspominanej Agnieszce Kaczmarczyk. 23-latka finalnie oprócz sporego udziału w ogólnej zdobyczy zgromadziła też dwucyfrową liczbę zbiórek.

AZS OPTeam Rzeszów - Matizol Lider Pruszków 43:74 (20:15, 4:24, 13:16, 6:19)

AZS OPTeam:
Kuncewicz 10, Bibrzycka 9, Buszta 7, Krzywoń 5, Kaczmarska 4, Rafałowicz 4, Mukosiej 2, Kąsek 2, Czerwonka 0, Hogendorf 0.

Matizol Lider:
Kaczmarczyk 18, Buford 14, Gilbreath 11, Rozwadowska 10, Grabowska 7, Głocka 6, Colson 2, Jujka 2, Antczak 2, Pietrzak 2.

Źródło artykułu: