- Pozwoliliśmy na za dużo graczom z Zielonej Góry. Nasza obrona od pewnego momentu praktycznie przestała istnieć. Musimy bronić lepiej, każdy musi sobie pomagać. Bez pomocy nie da się wygrywać tak trudnych spotkań, jak to ze Stelmetem - mówi Frank Turner, rozgrywający Trefla Sopot.
Sopocianie dobrze rozpoczęli to niedzielne spotkanie bo po pierwszej kwarcie prowadzili 20:14. Później jednak coś zacięło się w grze podopiecznych Mariusza Niedbalskiego. Turner uważa, że to świetna dyspozycja Waltera Hodge'a była powodem tego, że sopocianie zaczęli grać nieco gorzej. Amerykanin przy okazji bardzo komplementuje swojego vis-a-vis. - Walter Hodge to bardzo dobry zawodnik. To on jest główną gwiazdą Stelmetu, od niego tak naprawdę wszystko zależy w tej drużynie. To, że Zielona Góra z nami wygrała to jest zasługą właśnie Hodge'a. Był w świetnej dyspozycji, ale my patrzymy na siebie - dodaje Turner.
24 punkty i 7 asyst i aż 8 osiem wymuszonych przewinień to dorobek amerykańskiego rozgrywającego. - Nie patrzę na swoje statystyki. Liczy się dla mnie drużyna i to przede wszystkim. Jeśli przegrywamy, to moje statystyki nie mają żadnego znaczenia - podkreśla playmaker z Sopotu.
- Sezon jest długi i jeszcze sporo meczów przed nami. Nie ma co się załamywać jedną porażką - kończy Frank Turner.
Owszem Frank jest świetny ale Walter jest rewelacyjny i jeszcze mu brakuje troche do Hodge'a;d
Tak czy siak wczoraj się starli dwaj klasowi rozgrywajacy w TBL;d