Wielokrotny medalista FGE może nie zachwyca w obecnych rozgrywkach, ale skład przez niego zmontowany, a raczej solidna pierwsza piątka pozwalają sądzić, iż w niedzielę ma szansę swobodnie zainkasować komplet punktów. Poza tym, jego aspiracje wbrew paru niesprzyjającym czynnikom wciąż sięgają wysoko. - Mam nadzieję, że z dnia na dzień, z roku na rok będziemy coraz silniejszym zespołem i postaramy się wrócić do naszych tradycji - twierdzi trener Dariusz Maciejewski.
Analizując wszystkie mecze jego podopiecznych łatwo zauważyć pewną dysharmonię. Z jednej strony drużynę postrzega się przez pryzmat ogromnej zażartości jaką wykazała choćby przeciwko mistrzowi kraju, krakowskiej Wiśle i walecznego charakteru. - Życzyłabym sobie takiej postawy w wykonaniu mojego teamu przez pełny okres trwania rozgrywek i oczywiście dodam, iż mogłaby utrzymywać się zawsze - uzupełnia Agnieszka Makowska.
Tyle, że jest jeszcze drugie dno. Mowa między innymi o niedawnej konfrontacji AZS-u z PTK Pabianice. Outsiderowi ekstraklasy nie dawano żadnych korzystnych rokowań, a tymczasem zdołał postraszyć swojego przeciwnika i długą przerwę spędził nawet z kilkupunktowym prowadzeniem. - Myślę, że nie chodziło o zbyt nonszalanckie podejście. Miałyśmy trzy tygodnie przerwy i wypadłyśmy trochę z rytmu. Ciężka praca na treningach też zrobiła swoje. Zostawałyśmy w blokach, a dziewczyny z Pabianic mijały nas jak tyczki. Ostatnie dwie kwarty jednak były już poprawne - wspomina Katarzyna Dźwigalska.
Atutem ekipy z województwa Lubuskiego w najbliższy weekend będzie większe doświadczenie. Posiada ona koszykarki, które stoczyły wiele dobrych potyczek na topowych szczeblach i w reprezentacji Polski, więc śmiało powinna wykorzystać to udogodnienie.
Rzeszowianki jednak bez walki nie oddadzą pełnej puli. Fakt faktem do tej pory wśród elity zwyciężyły zaledwie dwukrotnie, lecz w sporcie nikogo nie można przekreślać zbyt wcześnie.
Prawdopodobnie dołożą one starań, by zrehabilitować się za wydarzenia sprzed dziesięciu dni. Wówczas miały już niemal w kieszeni triumf nad Centrum Wzgórze Gdynia, ale niemoc strzelecka w końcowych pięciu minutach zniweczyła trud włożony w ową batalię.
Teraz podopieczne Wojciech Downar-Zapolski stają przed następnym wyzwaniem i aby myśleć o pomyślnym rezultacie niezbędna jest maksymalna mobilizacja. W kwestii zdobywania punktów spory ciężar spoczywa na barkach Leah Metcalf. Amerykanka została zakontraktowana w trakcie trwania sezonu, po tym jak z ligi wycofał się ROW Rybnik i bardzo łatwo odnalazła się pośród nowego towarzystwa. Notabene w wymienianym spotkaniu z gdyniankami uzyskała aż 23 "oczka", czym zdystansowała resztę koleżanek.
Osobą uwagę trzeba poświęcić podkoszowym. Aneta Kotnis, Anna Kuncewicz czy Joanna Kędzia pożytkują zaufanie jakim zostały obdarzone i każdemu przeciwnikowi potrafią przysporzyć wiele kłopotów. Jeśli wraz z pozostałą częścią teamu zatrybią, wygrana wcale nie będzie tylko kwestią marzeń. - W pierwotnej fazie ofensywa uchodziła za nasze najsłabsze ogniwo. O ile jeszcze tylna formacja funkcjonowała należycie, nie pozwalałyśmy przeciwniczkom się zbytnio rozpędzać, o tyle skuteczność pozostawiała wiele do życzenia. Potem całość rzeczywiście drgnęła - dopowiada optymistycznie na zakończenie Kędzia.
Mecz w niedzielę o godzinie 17 30.