Jaka przyszłość przed UMKS Kielce?

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Beniaminek z Kielc to absolutny unikat w skali I ligi. Na razie ta oryginalna drużyna rzadko wygrywa, ale nie powiedziała ostatniego słowa.

UMKS dysponuje niezwykle młodym składem. Zaledwie dwóch zawodników ma więcej niż 25 lat, natomiast żaden nie przekroczył trzydziestki! W tym gronie nie wyróżnia się także trener Rafał Gil, który ma 29 lat. - Wszyscy są poniżej trzydziestki, ale parę sezonów już gdzieś tam grali, głównie w niższych ligach. Z większością znamy się długo. Pracujemy już kolejny sezon - zauważa szkoleniowiec.

Dotychczas kielecki zespół pokonał trzech rywali i zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli. Choć wielkimi krokami zbliża się półmetek sezonu, to UMKS nie załamuje się i liczy, że jeszcze złapie wiatr w żagle. - Wspólnie uczymy się tej pierwszej ligi, która - już teraz wiemy - bardzo różni się od drugiej. Myślę, że jesteśmy z tygodnia na tydzień coraz lepsi. Na razie to jest jeszcze za mało, żeby wygrywać mecze - ocenia Gil.

W środę beniaminek miał olbrzymią szansę, by zapisać na swoim koncie kolejne zwycięstwo. Roztrwonił jednak kilkunastopunktową przewagę i minimalnie uległ Wikanie Startowi Lublin. - Gramy w sumie nie najgorzej, a przegrywamy mecz. Zdecydowało to, że w drugiej połowie Start rzucał 22 osobiste, a w pierwszej tylko 6. W trzeciej kwarcie mieliśmy już po pięciu minutach pięć fauli i co chwilę rywale stawali na linii, więc tę kwartę przegraliśmy bardzo wyraźnie, a szkoda - analizuje 29-letni trener.

Olbrzymie znaczenie dla przebiegu rywalizacji miał faul techniczny odgwizdany w pierwszych sekundach czwartej kwarty. Po kontrowersyjnej decyzji sędziów goście nie zdołali do końca się pozbierać. - Niezrozumiałe, to jest niemożliwe. Dostaliśmy "dacha" za to, że cztery osoby wstały z ławki, kiedy tylko ja stałem i żaden zawodnik nawet się nie podniósł. Przez grzeczność nie chcę wypowiadać się na ten temat. Mieliśmy problem z koncentracją przez te wszystkie dziwne decyzje. To potem przełożyło się na niecelne rzuty. Mimo tego wszystkiego, mogliśmy wygrać. Mieliśmy parę rzutów spod kosza, które powinny wpaść, a myliliśmy się w prostych sytuacjach i na koniec tego zabrakło. Wpadały jakieś "szalone" trójki, ale zabrakło czasu. Szkoda, bo uciekają nam punkty w kolejnym meczu, który można było wygrać - przyznaje Gil.

Źródło artykułu: