Tym razem do Kielc przyjechała znacznie słabsza kadrowo Franz Astoria. Bydgoszczanie na dodatek na dalekie południe kraju udali się w dniu spotkania, co jednak nie miało wpływu na ich grę. - Na dzień przed meczem zorganizowaliśmy trening na swojej starej hali. Ona jest bardzo podobna do tej w Kielcach. I jak widać to pomogło, bo zagraliśmy znakomite zawody. Cała drużyna zasługuje na słowa uznania. Ponadto mieliśmy też wsparcie naszej grupy kibiców, którzy przyjechali z Bydgoszczy - cieszył się w rozmowie z SportoweFakty.pl trener Jarosław Zawadka.
Co było gwoździem do trumny UMKS? Przede wszystkim świetna defensywa gości, która przez pierwszą połowę pozwoliła rzucić rywalom niewiele ponad trzydzieści punktów. Dodatkowo ograniczyła tym samym w ataku poczynania strzeleckich liderów gospodarzy. A dołączając do tego świetną skuteczność z dystansu, to wystarczyło na pewne zwycięstwo na kieleckim parkiecie. Od pierwszych minut UMKS nie był w stanie nawiązać równorzędnej walki.
- Przez cały mecz kontrolowaliśmy przebieg wydarzeń na boisku. Świetne zawody ponownie zaliczył Sebastian Laydych. Teraz mamy mecz z AZS Kutno i niech się nas lider boi - dodaje Zawadka. - Przy takich wynikach najbardziej żałujemy porażki w pierwszym spotkaniu przeciwko Budimpex Polonii Przemyśl. Wówczas mielibyśmy cztery zwycięstwa, ale dziesiąte miejsce na koniec rozgrywek wezmę z pocałowaniem ręki - zakończył Zawadka.
UMKS Kielce - Franz Astoria Bydgoszcz 66:92 (18:30, 13:19,15:20, 20:23)
UMKS: Fąfara 19, Król 11, Makuch 9. Bacik 6, Kamecki 5, Kijanowski 5, Wróbel 4, Osiałkowski 3, Tokarski 1, Busz i Jaworski 0.
Franz Astoria: Laydych 22, Szyttenholm 19, Bierwagen 15, Lewandowski 8, Małgorzaciak 7, Barszczyk 7, Czaplicki 6, Robak 4, Szafranek 4, Rąpalski i Obarek 0.