Musimy wreszcie zwyciężyć - rozmowa z Joanną Kędzią, zawodniczką AZS Rzeszów

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W minioną niedzielę Akademiczki znów schodziły z parkietu przegrane. Tym razem lepsze okazało się Artego Bydgoszcz. Niemniej jak twierdzi Joanna Kędzia, zła karta w końcu musi się odwrócić.

Adam Popek: Żeby nie koncentrować się jedynie na przegraniu już szóstego meczu warto podkreślić waszą lepszą postawę w ataku. Do tej pory miałyście problem ze zdobyciem choćby 40 punktów, a tymczasem w niedzielę ustrzeliłyście ich ponad sześćdziesiąt. Joanna Kędzia: To fakt i w pewnym stopniu się z tego cieszymy ponieważ ofensywa w minionych tygodniach uchodziła za nasze najsłabsze ogniwo. O ile jeszcze tylna formacja funkcjonowała należycie, nie pozwalałyśmy przeciwniczkom się zbytnio rozpędzać, o tyle skuteczność pozostawiała wiele do życzenia. W niedzielny wieczór ewidentnie dało się zauważyć poprawę. Bez wątpienia spora w tym zasługa sprowadzonej przed kilkoma dniami Leah Metcalf. Amerykanka wiele wnosi w szeregi zespołu. W początkowej fazie sezonu brakowało takiej zawodniczki, która wzięłaby na siebie ciężar rozegrania piłki i jednocześnie oddawała dużo celnych rzutów. - Swoją obecnością zdecydowanie pomaga i trzeba przyznać, że jest naprawdę kompletnym graczem. Potrafi wcielić się w rolę liderki, dograć w odpowiednim momencie, punktować, więc naprawdę napawa to optymizmem w kontekście przyszłości. Przypuszczam, że efekty waszej współpracy dopiero się pojawią. - Dokładnie. Wspólnie odbyłyśmy przecież zaledwie jedną potyczkę. Wcześniej nie było okazji poznać własnych nawyków czy też osiągnąć boiskowe porozumienie. Wobec tego prawdziwa weryfikacja nastąpi wkrótce. Mimo porażki czujecie przynajmniej w pewnym stopniu satysfakcję, że coś drgnęło? Cóż, nie zmienimy już tego co się wydarzyło, czyli poniesienia sześciu porażek. Jednak cały czas podkreślam, że każda z nich została poniesiona z rywalem pretendującym do czołówki tabeli. Bardziej powiedziałabym, iż jesteśmy bogatsze o doświadczenia z tego okresu rywalizacji i staramy się docenić małe rzeczy. Na wasze nieszczęście Artego zanotowało bardzo dużo udanych prób z dystansu, co de facto zdecydowało o końcowym rezultacie. - "Shooterów" ma niesamowitych. Praktycznie wszystkie koszykarki trafiały za trzy punkty niezależnie od tego jaką obronę ustawiłyśmy. Wcielały w życie swoje plany zarówno przy strefie jak i kryciu jeden na jeden. Nie przeszkadzała im również bliska asysta defensorek… No nie było sposobu, żeby temu zapobiec.

Joanna Kędzia wraz z koleżankami nie dała rady Artego Bydgoszcz
Joanna Kędzia wraz z koleżankami nie dała rady Artego Bydgoszcz

Dla was zetknięcie z ekstraklasą jest bolesne. - Tak… Nie dysponujemy pokaźnym budżetem jak Wisła Can - Pack czy CCC Polkowice, więc nie możemy siłą rzeczy prezentować podobnego poziomu. Niemniej tworzymy młody, ambitny kolektyw i wierzę, że jeszcze pokażemy na co nas stać. W następnych seriach gier oponenci nie wydają się być aż tacy straszni. Będziemy zatem świadkami pierwszego triumfu AZS-u w elicie? - Czekają nas starcia m in. z Widzewem czy Pabianicami. Te ekipy są teoretycznie w zasięgu. Jednakże nie patrzyłabym tylko na tych słabszych. Bez względu na okoliczności musimy wreszcie zwyciężyć i również pokusić się o jakąś niespodziankę.

Ty swoim występem mimo wszystko zapisałaś pozytywną kartę. - To miłe i chciałabym kontynuować dobrą passę.

Źródło artykułu: