Początek fakt faktem był mało obiecujący, gdyż krakowianki w pewnym momencie przegrywały nawet 13:7. Tyle że potem wskoczyły one na właściwe tory i przynajmniej wydawało się, iż kontrolują boiskową sytuację. Niemniej kilka minut przed finiszem znów dały o sobie znać mankamenty, w tym brak koncentracji, które gdynianki zaczęły wykorzystywać. Przy odrobinie szczęścia miały możliwość nawet doprowadzić do wyrównania. - Podobnie jak w poprzednich starciach dobre chwile przeplataliśmy złymi. Nie możemy pozwolić sobie na to, by popełniać łącznie 20 strat oraz dopuszczać rywala do zbiórek w ataku. Pod naszymi tablicami wyłapał on aż trzynaście piłek - dodaje coach złotego medalisty FGE.
Nie da się ukryć, że ten ostatni wspomniany przez niego aspekt w zasadzie od startu sezonu daje o sobie negatywnie znać jeśli chodzi drużynę Wisły. Gwoli przypomnienia jeszcze w inauguracyjnej potyczce z AZS-em Rzeszów pojawiły się kłopoty tego rodzaju i ewidentnie nie zostały w pełni rozwiązane. - Na krajowym podwórku celem Białej Gwiazdy jest przetrwać do momentu powrotu kontuzjowanej Darii Mieloszyńskiej i przyjazdu zakontraktowanych Amerykanek. Jakby nie patrzeć, mamy komplet wygranych, więc tego się trzymajmy - szczerze przyznaje 43-letni coach.
Analizując przebieg rywalizacji z byłym czempionem największe pretensje można mieć do końcówki. Wówczas przyjezdne straciły impet a gospodynie w kilka minut zniwelowały dużą część strat. Gdyby nie przytomna reakcja poszczególnych osób spod Wawelu, scenariusz wcale nie musiałby być korzystny dla ekstraklasowego potentata. - Ostatnia kwarta okazała się absolutnie najgorsza w wykonaniu mojego zespołu. Prowadziliśmy różnicą siedemnastu "oczek". Całość nie wyglądała źle. Jednakże fragment nieuwagi wystarczył, żeby ogólny rezultat zaczął zmierzać ku remisowi.
Prawdą jest, że podopiecznym Mirosława Noculaka skrzydła podciął faul techniczny dla notabene rozgrywającej całkiem poprawne spotkanie Małgorzaty Misiuk. - Wcale mnie to nie cieszy. Gdy mierzyliśmy się z Matizolem Liderem Pruszków podobna okoliczność spotkała Dorę Horti i wtedy my okazywaliśmy zdenerwowanie. Pamiętajmy, iż koszykówce zawsze towarzyszą emocje, więc naturalną rzecz stanowi ich obecność - zachowuje obiektywizm Hernandez.
Teraz kolektywowi z małopolski pozostaje już skupić myśli przy Eurolidze. Te elitarne, międzynarodowe rozgrywki startują w nadchodzącą środę, wobec czego czasu na ewentualne zmiany czy korekty nie ma zbyt dużo. - Tak też czynimy. Pewnie napotkamy większe trudności, ale gwarantujemy walkę - kończy.