Środowy pojedynek był konfrontacją drużyn, które w pierwszej kolejce zwyciężyły. Od premierowych minut miał on zaskakujący przebieg. Świetnie rozpoczął go duet Marek Szumełda-Krzycki i Wojciech Żurawski. Rozgrywający BM Slam Stali zdobył sześć z pierwszych ośmiu oczek, jednak później z powodu przewinień wiele czasu spędził na ławce rezerwowych. Niestrudzony był za to podkoszowy, który rozegrał pełne czterdzieści minut i potwierdził kapitalną dyspozycję, zdobywając dwadzieścia dwa punkty oraz dokładając szesnaście zbiórek.
Na zupełnie innym biegunie znajdowała się Spójnia Stargard Szczeciński, która od początku miała problemy z konstruowaniem ataków. Dodatkowo strzelcy razili wyjątkową nieskutecznością i już po kilku minutach Adam Parzych oraz Tomasz Stępień zasiedli na ławce rezerwowych. Nic dziwnego, skoro zdobyli w całym meczu odpowiednio sześć i cztery oczka. Punkt uzbierał ostatecznie duet rozgrywających, a szarpał jedynie Bartłomiej Szczepaniak. Dobrą dyspozycją imponował też kapitan, Wiktor Grudziński, lecz niewiele mógł zdziałać.
Długo słabsza dyspozycja gospodarzy nie powodowała większych konsekwencji. Spójnia niewiele traciła w pierwszej kwarcie, a po celnym rzucie trzypunktowym swojego centra nawet wygrała tą część. Gorzej było w drugiej odsłonie, lecz szarpana gra skończyła się minimalnym prowadzeniem stalówki. Prawdziwą katastrofę miejscowi fani zobaczyli dopiero po przerwie. Ich zespół zdobył osiemnaście punktów i w żaden sposób nie potrafił wejść na poziom z przed kilku dni. - Graliśmy właśnie tak, jak na turnieju w Brzegu Dolnym. Zupełnie nie trafialiśmy. Ręce nam opadły, a oni cały czas kontrolowali wynik. Nie graliśmy normalnie - przyznał trener, Tadeusz Aleksandrowicz.
Zdaniem Mikołaja Czai to jego zespół postawił miejscowym wymagające warunki. - Stare porzekadło mówi, że zespół gra tak, jak przeciwnik pozwala. Także ja odbiję w tą stronę piłeczkę - ocenił ostrowski szkoleniowiec. I rzeczywiście jego team po zmianie stron wskoczył na zupełnie inny poziom nieosiągalny tego dnia dla Spójni. Beniaminek I ligi do świetnej defensywy dołożył skuteczne rzuty z dystansu. Szalał w tym elemencie Łukasz Olejnik. Ważne trafienie zanotował też doświadczony Wojciech Szawarski. Czwarta odsłona okazała się już tylko formalnością i nie poprawiła nawet wrażenia, jakie w swojej hali zostawiła Spójnia.
W drugiej kwarcie wiele emocji wzbudziły gwizdki sędziów. Kilka dziwnych, zdaniem miejscowych, przewinień aż w końcu faul techniczny przyznany stargardzkiemu szkoleniowcowi. Ten po meczu miał pretensję do przeciwnej ławki, która w poczynaniach z arbitrami mogła sobie pozwolić na dużo więcej, nie otrzymując żadnej kary. - Trener Stali nie potrafi się zachować. Wymusza na sędziach, że drugi trener przekracza linię i tym się zajmuje - skrytykował rywali Aleksandrowicz.
Spójnia Stargard Szczeciński - BM SLAM Stal Ostrów Wielkopolski 51:75 (15:14, 18:22, 10:24, 8:15)
Spójnia: Grudziński 12, Szczepaniak 12, Pabian 8, Parzych 6, Soczewski 4, Stępień 4, Ratajczak 2, Wróblewski 2, Szpyrka 1, Kasprzak 0, Michalski 0.
Stal: Żurawski 22, Olejnik 15, Szumełda-Krzycki 8, Kałowski 8, Zębski 6, Chmielarz 6, Szawarski 5, Kaczmarczyk 3, Dymała 2, Dryjański 0, Sierański 0.
Dla Dymały 1 liga, to chyba jednak za wysokie progi. Tu pod koszem już są naprawdę długie ręce i ni Czytaj całość