Druga połowa zadecydowała - relacja z meczu AZS Rzeszów - Wisła Kraków

W pierwszym starciu sezonu 2012/2013 niespodzianki nie było. Biała Gwiazda dzięki dominacji w ostatnich dwóch kwartach pewnie ograła AZS Rzeszów 78:39 i może spokojnie myśleć o dalszych kolejkach.

Wiślaczki zgodnie z przypuszczeniami od początku spotkania posiadały inicjatywę. Gospodynie nie radziły sobie przede wszystkim z ich zagrywkami taktycznymi, które niejednokrotnie pozwalały wyprowadzać poszczególne zawodniczki na czyste pozycje. Taki scenariusz mógł cieszyć trenera Jose Ignacio Hernandeza. Hiszpan podczas intensywnego okres przygotowawczego za wszelką cenę chciał przekazać podopiecznym swoją filozofię basketu i tym samym jak najszybciej scalić, bądź co bądź, nowy kolektyw. Te trudy w piątkowy wieczór przyniosły przynajmniej częściowe profity.

Jeżeli chodzi o zdobywanie punktów wiele pożytecznej pracy wykonywała Katarzyna Krężel. Wtórowała jej Justyna Żurowska oraz Węgierka, Dora Horti .

AZS natomiast w ofensywie kończył zaledwie pojedyncze akcje. Udawało mu się to wówczas gdy Biała Gwiazda po prostu zbyt wolno reagowała na wydarzenia wokół. Za starania pochwalić wypadało Magdalenę Kaczmarską, która mimo mniejszego doświadczenia odważnie walczyła o piłkę z rywalkami i w gruncie rzeczy jako jedyna seryjnie trafiała do kosza. Z dystansu "strzelać" próbowała również Elżbieta Mukosiej, jednak nie grzeszyła ona skutecznością. Efektem tego po 10 minutach wynik brzmiał 12:23 i beniaminka FGE nie stał w najlepszym położeniu.

Podczas drugiej kwarty mistrz trochę spuścił z tonu, lecz wciąż utrzymywał dystans dzielący jego i rzeszowianki. Przewaga byłaby pewnie większa, ale dogodnych sytuacji nie wykorzystywała Petra Stampalija.

Co ciekawe po złych zagraniach Chorwatki do głosu doszły Agnieszka Krzywoń i Kaczmarska, po czym łańcucka hala odżyła .Tyle, że radość chwilę potem zniknęła. Wszystko za sprawą wszechstronnej Anke De Mondt. Belgijka w swoim stylu uciekała spod krycia i jeśli tylko dostawała podanie, momentalnie "dziurawiła" kosz niczym w trakcie kwietniowego turnieju FinalEight Euroligi. Dzięki niej Wisła wygrywała 36:22 i spokojnie spędziła długą przerwę.

Po zmianie stron w szeregi obu drużyn wkradła się indolencja. Przyjezdne sprawiały wrażenie trochę rozluźnionych, a "Akademiczki" nie mogły wykorzystać ich przestoju. Widząc to trener Wojciech Downar-Zapolski poprosił o czas i próbował rozrysować swoim koszykarkom jak optymalnie przedrzeć się przez defensywę krakowianek. Na nieszczęście dla całego podkarpackiego obozu, krótka pauza obudziła… faworyta konfrontacji. Ten mocno przyspieszył, prezentując przy tym poziom jaki wszyscy od niego oczekują.

Bardzo dobre zawody rozgrywała wspomniana Żurowska. Z roli playmakera co najmniej przyzwoicie wywiązywała się Cristina Ouvina, a dużą swobodę wykazywała Joanna Czarnecka. Nie dziwiło zatem, że ich drużyna prowadziła przed decydującą batalią 51:29 i wygraną miała generalnie w kieszeni.

W ostatniej "ćwiartce" miejscowym pozostało jedynie ambitnie walczyć o swój wizerunek oraz zebrać doświadczenie, które powinno pomóc im w kolejnych ligowych konfrontacjach. I choć po zakończeniu pojedynku szkoleniowiec miał pretensje o zaangażowanie w tych fragmentach, to trzeba powiedzieć, iż rzeszowskie zawodniczki kilkakrotnie zaskoczyły in plus, notując choćby zbiórki w ataku czy błyskotliwie wymieniając podania w polu trzech sekund.

Niemniej po końcowej syrenie cieszyć mogła się tylko Wisła, która ostatecznie triumfowała 78:39, udanie inaugurując nowy sezon.

AZS OPTeam Rzeszów - Wisła Can Pack Kraków 39:78 (12:23, 10:13, 7:15, 10:27)

AZS OPTeam Rzeszów
:
Magdalena Kaczmarska 18, Aneta Kotnis 7, Agnieszka Krzywoń 5, Magda Bibrzycka 4, Elżbieta Mukosiej 2, Anna Kuncewicz 2, Joanna Kędzia 1, Agata Rafałowicz 0, Edyta Czerwonka 0, Klaudia Kąsek 0, Karolina Hogendorf 0.

Wisła Can Pack Kraków
:
Dora Horti 17, Justyna Żurowska 15, Katarzyna Krężel 10, Anke DeMondt 10, Cristina Ouvina 10, Petra Stampalija 8, Paulina Pawlak 4, Joanna Czarnecka 4, Katarzyna Suknarowska 0.

Źródło artykułu: