Howard: Nie chcę być znienawidzonym

Wydawało się, że większej farsy niż "The Decision" w NBA już nie będzie. Dwight Howard udowodnił jednak, że to nie koniec możliwości gwiazd.

O ile telewizyjne show było przesadą, co przyznał sam LeBron James, o tyle moment podejmowania decyzji i oczekiwania zarówno fanów Cleveland Cavaliers, jak i innych kibiców koszykówki nie trwał długo.

Dwight Howard przez prawie dwa lata zwodził kibiców Orlando Magic. Starał się być miły i wciąż się uśmiechać, ale wewnętrznie się wahał, zmieniał swój wybór raz w jedną, raz w drugą stronę, zostawiając po sobie niesmak i antypatię. Ostatecznie trafił do jednego z najbardziej napakowanych gwiazdami zespołów NBA od kilku lat.

Nowy center Los Angeles Lakers bije się w pierś i przyznaje, że sposób, w jaki postępował nie był właściwy. "Superman" udzielił długiego i szczerego wywiadu serwisowi ESPN. Jak sam przyznaje, największym błędem było próbowanie uszczęśliwienia wszystkich wokoło, co w pewnym momencie stało się wręcz mdłe.

- Toczyła się we mnie wewnętrzna wojna pomiędzy moimi uczuciami i uczuciami kibiców, a także tym, co stało się w przypadku LeBrona Jamesa. Byłem świadomy, jak bardzo ludzie go wtedy znienawidzili. Nie chciałem, żeby to samo przytrafiło się mnie. Wręcz przeciwnie, chciałem, żeby kochano mnie za to, że zostaję i robię to, czego inni chcą ode mnie. Teraz zrobiłbym inaczej. Nie da się uszczęśliwić wszystkich - mówił Howard.

- Chciałem pójść do Brooklyn Nets. Czułem, że mogę tam grać i napisać własną historię. Bałem się trochę o to, co ludzie o mnie powiedzą, że jeżeli wybiorę Los Angeles, od razu porównywano by mnie do Shaq'a. Ale jestem w takim punkcie kariery, że nie dbam o to. To moje przeznaczenie, tam właśnie chcę być i robić ze swoim życiem, co uważam za istotne. Nie mogę przejmować się tym, co sądzą inni - dodał DH12.

Wygląda na to, że to doświadczenie rzeczywiście zmieniło Howarda. Jeżeli zacznie do gry podchodzić równie poważnie, może w przyszłym sezonie powalczyć o nagrodę MVP.

Komentarze (0)