Niesamowicie bogaty właściciel Brooklyn Nets, Rosjanin Mikhail Prokhorov, nie szczędzi tego lata na wydatki, aby jego klub w debiutanckim sezonie w NBA miał możliwie najszerszy skład.
Stąd drużyna wykroczyła już grubo poza pulę płac, będzie musiała zapłacić podatek od luksusu, a mimo to wciąż się wzmacnia. Najświeższym graczem Nets został właśnie Josh Childress.
Zawodnik ten wyrobił sobie markę w najlepszej lidze świata początkowo dzięki fryzurze "afro", z czasem jednak stał się ważną częścią Atlanta Hawks. Latem 2008, kiedy to następowały być może najbardziej pamiętne przenosiny graczy z NBA do Europy, Childress niespodziewanie przyjął ofertę greckiego potentata, Olympiacosu Pireus i z miejsca stał się jedną z największych gwiazd europejskich parkietów.
Po jakimś czasie Childress postanowił jednak wrócić do USA, a poprzedni sezon spędził u boku Marcina Gortata w Phoenix Suns, ale wielkiej furory tam nie zrobił (nie więcej niż 5 punktów na mecz) i został zwolniony na zasadzie amnestii. Wydawało się, że nie znajdzie się dla niego miejsce wśród 30 ekip NBA, Nets przyszli jednak z pomocą i jednoroczną umową, która jest niegwarantowana.
Klub z Brooklynu wzmocnił się tego lata bardzo mocno, jednak niektóre ruchy transferowe czy doniesienia - takie jak testowanie Eddy'ego Curry'ego czy Andray'a Blatche'a - wydają się jednak nierozsądne. Trudno określić, do której z tych kategorii wrzucić można kontrakt z Childressem.